|
  |   |   |
|
Rozdział VIII - ZdradaAutor: Mike "Vendeta" Tarnowski
utaj musimy się zatrzymać. Jest to takie miejsce w grze, w którym cała intryga może zostać przez Graczy rozwikłana. I dobrze by było, żeby Mistrz Gry wiedział się o co w tym wszystkim chodzi :). Intrygaacznijmy od tego, że korporacja Orbital Air wynalazła w 2014 roku urządzenie i oprogramowanie do niego zdolne wykrywać z ogromną precyzją obiekty o wyjątkowych gęstościach. Korporacja zaprojektowała je z myślą o wyselekcjonowaniu najbardziej metalicznych ciał z Pasa Asteroid w celu ich poźniejszej eksploatacji. Najbardziej interesujące były dla Orbitalu skały zbudowane z metali w stanie rodzimym oraz te, które zawierały pierwiastki z grupy aktynowców (Aktyn, Tor, Proaktyn, Uran). Wkrótce tego typu urządzenia zamontowano na wszystkich sondach, statkach kosmicznych należących do "firmy", które zbierały dane z okolicy podaczas rutnowych zadań.tym samym czasie Marynarka Kosmiczna Stanów Zjednoczonych, zastosowała metodę znacznie kosztowniejszą - polegała ona bowiem na wysyłaniu setek próbników w kierunku najbardziej podejrzanych planetoid. Jednak ich zaintersowaniem cieszyły się tylko te, które miały w swym składzie rudy uranu. Na przełomie 2014/2015 roku odkryli je na asteroidzie skatalogowanej jako numer 10121 o wdzięcznym imieniu "Isa". Wkrótce potem najnowocześniejszy w amerykańskiej US Space Navy, krążownik "Andromeda" wysłany został w swój dziewiczy rejs. Celem misji miało być zainstalowanie na tej planetoidzie fabryki-przetwórni produkującej "paliwo" atomowe. Tylko marynarka wie jak się skończyła ta wyprawa. Faktem jest, że z "Andromedą" urwał się jakikolwiek kontakt, a nierozwiązaną zagadką było to co się z nią później stało. inął długi rok. Wysłany na w rejon Pasa Asteroid próbnik korporacji Orbital Air z zainstalowanym gęstomierzem przyniósł zaskakującą informację. Odkrył zwarte ciało o NIEZWYKŁEJ gęstości nieodpowiadające żadnemu skatalogowanemu obiektowi. Kierownictwo misji kosztem utraty próbnika (zużycie całego zapasu paliwa) skierowały go w tamto miejsce. Nie minęły dwa tygodnie jak urządzenie wykryło kolejną dziwną anomalię - minęło ją w odległości aż 40000 kilometrów, ale to wystarczyło by czułe aparaty optyczne zrobiły zdjęcie pięciusetmetrowemu kadłubowi "Andromedy" - krążownik głuchy na wezwania nadajnika, na swojej słonecznej orbicie zmierzał w okolice Marsa. Sensacja goniła sensację. Wkrótce gdy urządzenie dotarło w okolice supergęstego obiektu, okazało się, że może być on pochodzenia pozaziemskiego (!). Dwa dni później sonda wpadła na mikrometeor i rozpadła się na tysiąc i dwa kawałki. Informacje, które przekazała były jednak milionkrotnie ważniejsze. Prezesowie, dyrektorzy i kierownicy Orbital Air`u oczami wyobraźni zobaczyli okrągłe sumy pieniędzy z wieloma zerami. Zyski z przeprowadzenia abordażu (uszkodzonej bądź pozbawionej załogi "Andromedy") i przejęciu technologii amerykańskiej floty wielokrotnie przekroczyłyby wartość krążownika - okrągłych 5-6 miliardów eurobaksów (!). Jeszcze bardziej intratnym interesem mogłaby być eksploracja bądź eksploatowanie superciężkiego obiektu. Nakładem gigantycznych kosztów zaczęto szkolić ludzi, dobierać sprzęt i udoskonalać technologię, by w okolicach Marsa przechwycić "Andromedę". Miał być to pierwszy etap, który pozwoliłby firmie utrzymać w tajemnicy istnienie "superciężkiego" obiektu i przy okazji zwiększy notowania korporacji na orbitalnym i ziemskim rynku. W międzyczasie OA natrafiła na wrak promu IE, który był obiektem nieudanego zamachu terrorystycznego. Korporacja uznała to za oznakę opatrzności i wykorzystując swoje wpływy "zajęła" prom, tak jak chciała to zrobić z "Andromedą". Ale właściciel promu - korporacja International Electric - nie chciała dać łatwo za wygraną, tym bardziej, że jej prawnicy wyraźnie wyczuli, że procesowemu adwersarzowi chodzi o coś zupełnie innego... Wygrana OA, stworzyłaby prawny precendens, na który możnaby się powoływać w innych sprawach sądowych tego samego typu. W efekcie czego status "prawny Andromedy" umożliwiłby jej legalne wykorzystanie. Gdy załoga promu się została obudzona okazało się, że sterowanie hibernatorami nawaliło. Jeden członek z ośmioosobowej załogi nie przeżył a pozostali wyglądają jak obciągnięte skórą szkielety z dziesięciocentymetrowym zarostem i podobnie długimi włosami (nie wszystkie funkcje życiowe zostały wyłączone i podczas lotu załoga się zestarzała). Stan ich organizmów wymagał co najmniej kilkutygodniowego odpoczynku, dlatego nocą wylądowali w okolicach bazy NASA. Atak netrunnera okazał się skuteczny i już o świcie, stacja NASA, bez jednego wystrzału, była pod kontrolą kosmonautów Orbital Air. Po dwóch tygodniach Agenci OA, na dobre zadomowili się na Marsie. W odległości 100 km od bazy NASA zbudowali lądowisko dla promu i schron w skalnej niszy, w którym mieszkać będą do czasu wykrycia przelatującej w pobliżu "Andromedy". Ze względu na duże prawdopodobieństwo wykrycia intrygi (wyjazd łazika w stronę schronu) - Norman dostaje rozkaz unieszkodliwienia naukowców w bazie marsjańskiej "Gamma"... Zdradaposób działania zdrajcy jest zależny od tego jak potoczyła się rozgrywka. Pewne jest, że z jednej strony Norman zrobi wszystko by zadanie wykonać - za każdą cenę. Z drugiej strony starać się będzie rozwiązać sprawę w najmniej krwawy sposób. Dwa z wielu pomysłów :Pomysł Softcore Zniszczenie modułu łączności uniemożliwi kontakt przez bazę z kimkolwiek na Ziemi i czymkolwiek na Orbicie. Bez pojazdu i komunikacji naukowcy nie będą w stanie przeszkodzić kosmonautom Orbitalu. Norman ucieknie z bazy, po wyjściu na zewnątrz pod pretekstem próby zlinkowania nadajnika naziemnego bliskiego zasięgu z tym zainstalowanym na lądowniku. Umożliwiłoby to przekierowanie sygnału do "Mirandy" a potem na Ziemię. Bjorna Fondersena - technika-konserwatora - przekona by został w bazie. Argumentować będzie tym, że ktoś kto zna systemy łączności musi być na stacji, kiedy on będzie walczył z systemami lądownika. Po wyjściu ze śluzy ruszy w kierunku lądownika - jednak będzie szedł tam nie po to by coś naprawić, ale zepsuć. Zrobi to bardzo profesjonalnie (ale nie w sposób permamentny) z pomocą przyjaciół z Orbital Air, którzy czekać będą na niego w pobliżu lądownika razem ze swoim promem. Norman roznieci pożar w jednym z modułów hydroponicznych. Gdy cała załoga stacji zacznie go gasić, Norman w zamieszaniu wycofa się do modułu Kontroli i stamtąd zamknie płonące moduły - wraz z wszystkimi, którzy walczyli z żywiołem. Pretekstem do trzymania ich w module będzie "trudna do określona awaria systemów". Norman będzie udawał, że coś robi i naprawia. Tymczasem kontaktować się będzie z drużną Orbitalu o postępach, powodzeniu operacji zatrzymania Mars Rovera i jego załogi. Jeśli Gracze coś zaczną podejrzewać - Norman będzie manualnie obniżał ciśnienie w module - spowoduje to trudności w oddychaniu, logicznym myśleniu i sprawnemu działaniu. Potem jak gdyby nigdy nic pójdzie do lądownika - uszkodzi co trzeba i promem poleci na orbitę, a potem w kierunku Andromedy... Tymczasem 750 kilometrów na południowy-wschód...urza podobnie jak szybko nadeszła bardzo szybko będzie tracić na sile. Na dziesięć minut przed jej kompletnym wyciszeniem - pojawi się przy Jaskini prom Orbitalu. Celem jego załogi będzie złapanie "członków niefortunnej wyprawy". Oni będą w stanie umknąć tylko wtedy, gdy kilka minut przed przylotem (czyli w trakcie wyciszania się burzy) wsiądą do Mars Rovera i czym szybciej oddalą się od lądowiska. W innym przypadku, z promu wyjedzie mały pojazd opancerzony (w stylu "Obcego 2") a z niego wysiądą uzbrojeni w automaty G11 produkcji Heckler und Koch ludzie. Jakikolwiek opór jest bezcelowy - nie w obliczu tych "paskudnie" rwących kombinezony kul kalibru 4.73mm.ędzącego na złamanie karku Mars Rovera prom będzie ścigał, tylko wtedy gdy kosmonauci Orbital Air`u zauważą zniknięcie karty elektronicznej. Pościg nie uda się gdy Gracze zdecydują się na podróż inną trasą niż do Lądowiska. ochwyceni naukowcy zostaną odstawieni do Jaskini, tam związani i jeśli to będzie konieczne zakneblowani. Po raz pierwszy zobaczą twarze swoich prześladowców - ogorzałe, pełne niewyrównanego zarostu i bardzo zmęczone. Agenci OA odbiorą Graczom kombinezony i wyniosą na zewnątrz - zostaną porzucone sto metrów od jaskini. Pozostali zjedzą w milczeniu pożywny obiadek. Tylko umiejętnie zagadnięci bądź wyprowadzeni z równowagi powiedzą o co toczy się stawka. Dla ich sprawy to i tak nie będzie miało żadnego znaczenia - Gracze do końca swojego życia siedzieć będą w Jaskini (bez kombinezonów na Marsie zginą w kilkanaście sekund). Po posiłku i ewentualnej rozmowie - uprzejmie się pożegnają i ruszą odebrać Normana. Jeśli się mu to nie udało i nie uzyskają od niego potwierdzenia zniszczą fabrykę-przetwórnię. Potem opuszczą planetę, podłączą się do "asteroidalnych" silników i ruszą w pościg za "Andromedą". Prześladowcy zostali natychmiast przechrzczeni na "Talibów" i ze względu na ogromną ilość sprzętu NASA podejrzani o współpracę z amerykańską Agencją. Tymbardziej, że Gracze w jednym z bagaży znaleźli kartę z amerykańskim orłem. Rozwiązaniem wszelkich problemów jest unieszkodliwienie Normana przed tym jak narobi zbyt wiele zniszczeń, a w ostateczności umiejętne przeciwdziałanie jego planom i ewentualnemu sabotażowi. Pochwycony Norman ma jeszcze jeden "argument" przygotowany na wszelki wypadek - wirusa w systemach stacji Gamma oraz na "Mirandzie". Wystarczy, że na jednej z konsol napisze "G" "O" "D" "Enter" niszczycielski program zostanie uaktywniony. Rozpocznie wsteczne odliczanie i trwać będzie do momentu gdy reaktor jądrowy na Gammie nie ulegnie awarii i wybuchowi (efektem będzie mały Czarnobyl i skażenie promieniotwórcze trwające setki lat). Gracze będą mieli do czynienia już nie tylko z sabotażystą ale szantażystą. Gdy i tą przeszkodę uda się im "przeskoczyć" to mogą próbować przesłuchać Normana - dowiedzą się wtedy o całej intrydze przeprowadzonej przez OA i losie swoich przyjaciół w Jaskini. W tej sytuacji jedynym rozwiązaniem jest uruchomienie lądownika i uratowanie oddalonych o 750km naukowców. Szybko zobaczą mały problem - pilot był również kierowcą łazika i zapewne TO ON został uwięziony w Jaskini... Kto umie pilotować lądownik? Na porażkę można uznać operację, w której Gracze zostaną na Marsie bez sprawnego lądownika, dadzą uciec Normanowi i odlecieć promowi. Można wtedy uznać, że nie jest to typ "bohaterów" i raczej powinni zająć się mniej odpowiedzialnym zajęciami. Za sukces można uznać operację, w której jeńcy zostaną uwolnieni, a lądownikiem Gracze dotrą do Mirandy i spróbują przed Orbital Air`em dotrzeć do "Andromedy". Za błyskotliwy sukces uznać należy uniemożliwienie oderwania się od powierzchni promu OA i bez presji sytuacyjnej przechwycenie "Andromedy". Drugi i trzeci przypadek szczegółowo opisuje następny rozdział "Wyścig". |