|
  |   |   |
|
Rozdział VII - KontenerAutor: Mike "Vendeta" Tarnowski
Silnike względu na różne możliwe kierunki potoczenia się rozgrywki, sprawę "załatwienia silnika" pozostawiam elokwencji Mistrza Gry. Przypominam jednak, że w najmniej oczekiwanym momencie "może" się pojawić dawny właściciel ciężarówki, który prowadzony śladem GPS`u trafi na pojazd oraz graczy. Jeśli urządzenie zostało wymontowane do spotkania nie dojdzie. Żeby je znaleść gracze muszą rzucić trudność przynajmniej 30 i tylko wtedy gdy wiedzą czego szukają, w innym przypadku trudność wynosi 35.ŚwieckoZ dawnego terminala odpraw zostało bardzo niewiele. Ot spory barek, myjnia i kilometr kwadratowy betnowej płyty. Kiedyś mogło na niej stać ponad setka ciężarówek, jednak wraz ze zniknięciem granicy zniknęła również potrzeba "przymusowego" postoju. Teraz, w zasięgu wzroku stoi zaledwie kilkanaście pojazdów. Cała okolica zasnuta jest delikatną mgłą i przeszywana co chwila gwizdem przejeżdżających na autostradzie pojazdów. W okolicy nie ma żadnego człowieka, choć nie umknął Waszej uwadze samochód zaparkowany obok naczepy z kontenerem. Nie trzeba być geniuszem by domyślić się, że towar który macie odebrać tam właśnie się znajduje. Miła atmosfera na placu terminala jest pozorna, bowiem w okolicy kręci się wielu funkcjonariuszy policji i oficerów Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego. Obserwatorzy ulokowani w wielu miejscach zameldują o pojawieniu się ciężarówki, jak również podadzą opisy osób które nią przyjechały. Dowodzący operacją przyjmie to ze zdumieniem, ponieważ spodziewanymi gośćmi mieli być Taje - Wietnamce, a nie jakieś "cholerne dresiarstwo". Rozkazy są jednak jasne. Należy zrobić wszystko by przestępcze podziemie dobrało się do amunicji i ją rozprowadziło po Warszawie. A to, że zakładano, że zrobią to Tajowie - tylko trochę miesza szyki. Ważne żeby zachować pozory i nie pozwolić na wpadkę. Gdy podeszliście bliżej samochodu, drzwi otworzyły się i wyszedł kompletnie łysy facet w skórzanym esesmańskim płaszczu. Z papierosem w ustach, podszedł do fixera. - Mało nie zamarzłem w samochodzie. Pokażę wam sprzęt. Jak zaczarowani podeszliście do kontenera. Mężczyzna wyciągnął pęk kluczy. Zdjął z kółka jeden z nich i włożył do kłodki. Po chwili drzwi stanęły otworem. W środku, jak okiem sięgnąć stały skrzynie z amunicją. Z obu brzegów kontenera, były wąskie przejścia umożliwiały dostanie się do najdalszej części kontenera. - Amunicja jest w skrzyniach. Tam na samym końcu jest broń ciężka, która zamawialiście : LAWy, HLAWy i ten, no... wyrzutnia przeciwlotnicza...Stinger III... Aha. Dwie sprawy. Facet zdjął jedną skrzynkę. - W imię przyjaźni i bardzo owocnej współpracy prezent od mojego szefa - Heckler und Koch MP7.
Poza tym oto dokumenty przewozowe, które pozwolą Wam bez przeszkód dostać się do Warszawy. *uśmiech* Podpisane przez samego Komendanta Głównego. Gracze otrzymąją dokument, który jest fałszywką. Mogą się zorientować po tym, że na dole papieru znajduje się podpis, w którym jest literówka. Informacja o tym, że ten dokument to lipa jest zapisana w kodzie paskowym. Żeby go odczytać potrzebne jest urządzenie, które znajduje się w pierwszym lepszym radiowozie do odczytywania danych z kodów kreskowych na ciele (kody takie mają byli więźniowe) bądź z dowodów osobistych i dokumentów pojazdu. Zawarta tam informacja w skrócie brzmi : "Niebezpieczni i uzbrojeni przestępcy. Nie zatrzymywać. Tajna operacja Policji". Niestety, na tym haki się nie kończą. Broń, którą otrzymał fixer, ma zmniejszony magazynek, ponieważ znajduje się w niej ukryty mikrofon i nadajnik. Oba zasilane są z beterii znajdującej się celowniku laserowym broni i siecią komórkową przekazywane do policyjnych specjalistów od nasłuchu. Oczywiście również kontener posiada lokalizator GPS i to sporego kalibru. Jest niewykrywalny tradycyjnymi metodami - jest bowiem częścią kontenera. W trakcie podróży Gracze trafią na patrol drogówki (niezaangażowanej w akcję). Rutynowa kontrola pojazdu pozwoli Policjantom odczytać informację zawartą w kodzie paskowym. Zgodnie z tą instrukcją - pozwolą ciężarówce odjechać. Sprzedaż i użytkowaniepchnięcię tak ogromnej ilości broni będzie się wiązać z ogromnymi kłopotami. Sprzedając w detalu ubywać będzie znikoma ilość amunicji. Wielu hurtowników gracze znać nie będą, stąd odbiorców nie będzie wielu. Z drugiej strony ceny hurtowe, są zdecydowanie niższe niż w detalu. Sądzę, że i u Was apetyty Graczy będą znacznie większe. Trudno powiedzieć ile trwać będzie ta idylla. Może się zdarzyć, że Gracze zorientują się szybciej niż odbiorcy...Po jakiś kilku dniach pomyślnych transakcji (sprzedano ok. 20% sprzętu), jeden z graczy nich wziął amunicję z kontenera, postawił puszki i zaczął do nich strzelać. Po którymś strzale, drużyna usłyszała BUM i krzyk kolegi. Wyciągali mu stal i miedź z jego twarzy kilka następnych godzin. Po broni zostały szczątki. Przeprowadzili śledztwo i ku swojemu przerażaniu w 11 pocisku ze skrzynki która wzięli znaleźli zamiast prochu kryształy materiału wybuchowego RDX w żelowej antywstrząsowej osłonie! Co dziesiąty pocisk karabinowy, co piętnasty pocisk pistoletowy, każdy pocisk wielkokalibrowy, oraz każdy egzemplarz broni ciężkiej wybuchają i zadają tyle samo obrażeń strzelcowi ile mają w statystykach (obrażenia normalne bez modyfikatorów). Żeby rozróżnić pociski rzut na Znajomość broni musi wynieść 35. Gdy Gracze znajdą cechę charakterystyczną dla zmodyfikowanej amunicji - trudność będzie wynosić 30. To bardzo dużo. Nimal niewykonalne jest sprawdzenie całości amunicji - jedne oględziny mogą trwać nawet 10 minut! Gdy Gracze zorientują się, że ICH amunicja to wielka lipa - policja, a dokładnie osoba, która wymyśliła całą operację - zastępca szefa Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego Strzeleckiego - Pan Borucki spróbuje się skontaktować z Fixerem, przedstawiając mu swoje ultimatum i wyjaśniając położenie w którym znaleźli się Gracze. Policja zapewni ochronę jego ludziom, jeśli dalej będzie z nimi współpracował. Jeśli tego nie zrobi : prokuratura wystąpi o jego zatrzymanie i sąd skaże drużynę na wieloletnie więzienie. Zrobi to z opóźnieniem, żeby niezadowoleni klienci zdążyli się wyżyć na "dresach" i ich szefie. Sytuacja, raczej bez wyjścia, skłoni Graczy do współpracy. Kulminacją tej współpracy będą odwiedzieny "MegaBoss`a". Megabossiemal po dwóch tygodniach fixer odbierze telefon od MegaBossa z informacją, że jest zainteresowany kupnem pozostałej części sprzętu z kontenera. Gracze nieświadomi zagrożenia najprawdopodobniej zgodzą się, mając nadzieję na zakończenie przygody, w której zgubiła ich chciwość. Spotkanie zostaje umówione na neutralnym gruncie w jednej z hal należących do mafiosa. Wraz z MegaBoss`em, który już wie, że amunicja to kompletna lipa, przyjeżdża watacha "cyngli". MegaBoss, niby uprzejmy i miły nim kupi amunicję żąda od fixera by jeden z jego ludzi postrzalał z jego broni - oczywiście korzystając z amunicji z kontenera. MegaBoss robi to z zemsty, ponieważ jest świadomy tego, że handel "dresów" uderzy w jego interesy - a więc również handel bronią. Jakakolwiek odmowa - nie wchodzi w rachubę - skończy się to natychmiast strzelaniną, której ofiarami bedą gracze. Zostają zmuszeni do tego, by pociągać za spust. Po wybuchu broni, prawdopodbnie kalectwem Gracza, do akcji wkroczą oddziały specjalne polcji i ABW. Zastrzelą wszystkich, włącznie z MegaBoss`em, zamykając pełnym sukcesem operację "Thai-fun".Zakończenieależy głównie od Was, drodzy MG. Moja przygoda skończyła się "dla dresów" propozycją współpracy z ABW poza granicami kraju. Warunkiem była na to zgoda całej grupy. Oczywiście jedności nie było, więc Gracze otrzymali paszporty obywateli Brazylii i nieświadomie wysłani w amazońską dżunglę. Błąkając się niemal 2 dni po tropikalnym lesie, wyczerpani, zdołowani i zrezygnowani dotarli do jedynej w okolicy osady/obozu Polskiego Ośrodka Szkoleniowego Wywiadu Wojskowego. Nie mogli tam jednak wejść ponieważ ten wydzierżawiony od Rządu Brazylijskiego teren eksterytorialnie należał do Polski. Musieli być Polakami by móc pożywić się, wyspać... A żeby być Polakami, musieli przyjąć obywatelstwo Polskie i podpisać pięcioletni kontrakt z Wywiadem Wojskowym. Co zrobili? Podpisali... |