|
  |   |   |
|
Czyżbyśmy mieli zwycięzcę?Autor: Mike "Vendeta" Tarnowski
głowie Burta Rutana, pomysł stworzenia pierwszego komercyjnego pojazdu kosmicznego pojawił się już w 1996 roku. Dopiero 3 lata temu wraz z założoną przez siebie firmą Scaled Composites (finansowanie zapewnia firma Vulcan) wszedł on z fazy badań do opracowania prototypu. Niejaką zachętą mogła być nagroda X-Prize obecnie wynosząca bagatela 10 milionów dolarów, jednak mam wrażenie, że pieniądze były tu sprawą marginalną i bardziej chodzi o zapisanie się w historii podboju kosmosu aniżeli o gotówkę. Nie ulega jednak wątpliwości, że ci komercyjni pionierzy kosmosu, po udanej misji na brak pieniędzy nie będą narzekać. System, który ma pokazać, że kosmos jest dla "prawie" wszystkich składa się z dwóch pojazdów, z którego jeden pełni rolę pojazdu matki, a drugi pojazdu orbitalnego. Pierwszy pojazd to konwencjonalny samolot (przechrzczono go Białym Księciem - "White Knight") o niebagatelnym kształcie, który wyniesie samolot kosmiczny SpaceShipOne na dużą wysokość. Tym samym zostaną zaoszczędzone hektolitry paliwa rakietowego do silnika, który musiałoby podnieść jego wagę i do tego pokonać kilkanaście kilometrów pułapu. Zresztą bezsporna jest tutaj efektywność silnika odrzutowego, którym Książę jest napędzany, bo w przeciwieństwie do silnika rakietowego nie musi ze sobą wozić utleniacza (tlen w atmosferze jest, póki co:) a dodatkowo do osiągnięcia obłędnej wysokości wykorzystuje skrzydła o dużej rozpiętości (a więc darmową siłę nośną). Gdy SpaceShipOne oderwie się od statku matki, uruchomi swój rakietowy silnik, niczym rakieta i inne samoloty serii X wykonywane przez rząd USA w latach 60-tych i 70-tych, opuści ziemską atmosferę osiągając rekordowy pułap 100km. Jego lot trwający niespełna 25 minut, a w suborbitalnych, bezciążeniowych warunkach około 3 minut, zostnaie zakończony w tym samym miejscu, z którego się rozpoczął. Konstukcja SpaceShipOne jest bardzo ciekawa, i aż prosi się zadać pytanie o niezwykły kształt okien. Okazuje się, że są one wynikiem czystej kalkulacji kosztów produkcji większych szyb, zwiększeniu odporności kadłuba na różnicę temperatur oraz ciśnienia. Co ciekawe pilot i pasażer pojazdu nie muszą mieć skafandrów kosmicznych, gdyż statek jest w pełni hermetyczny. Obsługa silnika rakietowego, polegająca na przycisku WŁĄCZ/WYŁĄCZ nie będzie nastręczać pilotom jakichkolwiek trudności (siła ciągu jest stała). To co może budzić niepokój to "analogowy" sposób kierowania samolotem kosmicznym (podobny system zastosowany był w Bellu X-1 Chucka Yeagera (!)). Równie niepokojący jest brak testów aerodynamicznych w tunelach, ale jak zapewniają konstruktorzy specjalne oprogramowanie przewidziało wszystko, a testujący maszynę pilot na podstawie doświadczeń lotu przy naddźwiękowej prędkości, stwierdził, że jest możliwe kierowanie SpaceShipOne za pomocą drążka. Pionierski lot zapowiedziany został na 21 czerwca 2004 roku o godzinie 6:30 nad ranem na pustyni Mojave (może ktoś się wybiera?). A jednak, już pewna bariera została pokonana podczas próbnego lotu - SpaceShipOne osiągnął wtedy, bagatela 40km, co już jest rekordem dla prywatnie skonstruowanego pojazdu. Zatem istnieją spore szanse, że lot ten zakończy się sukcesem. Zawiodą się jednak ci, którzy będą chcieli przelecieć się SpaceShipOne (zastawiając przy tym dom, samochód, kota, psa i nerkę ciotki) ponieważ musi on zdobyć autoryzację jako "samolot pasażerski" zdobywając niezbędne aprobaty techniczne i certyfikaty bezpieczeństwa. A to niestety, może być długa droga. To co może trochę odstraszyć potencjalnych klientów to oczywiście cena (do tej pory nie dało się jej określić ale będzie naprawdę spora) i te 10 sekund podczas których przeciążenie przekracza 5G (nasze ciała poddawane byłyby ciążeniu piękrotnie większemu niż stojąc na Ziemi). Zespół konstruktorów stara się uspokajać, jest to wartość która wytrzyma każdy zdrowy organizm. Oby... |