|
  |   |   |
|
Bomba EAutor: Mike "Vendeta" Tarnowski
ynalezieniu w XX wieku broni Atomowej (bomba A), Wodorowej (bomba H) czy Neutronowej (bomba N) towarzyszyło mnóstwo eksperymentów. Podczas próbnych eksplozji wiele urzdzeń rejestrujących uległo poważnym uszkodzeniom. Badaniom tego zjawiska poświęcono bardzo wiele czasu, szukając przyczyny ale i również "cywilizowanej-nieatomowej" metody wywoływania tego zjawiska. Trudno powiedzieć, jak dawno powstała "Bomba E". Metoda działania okryta była dotąd szczelną wojskową tajemnicą. Do niedawna... Bomba E, to w teorii urządzenie wysyłające bardzo silny krótkotrwały impuls o ogromnej mocy, powodujący całkowite zniszczenie wszelkich elektronicznych systemów komunikacji czy transportu. A przecież..."(...)niemal każde urządzenie bardziej skomplikowane od korkociągu kryje w swym wnętrzu mikroprocesor. Bomba E potrafi uczynić te przedmioty całkowicie bezużytecznymi. Uniemożliwi pracę biur i banków, powrót do domu, a nawet wyjście z windy" - twierdzi Daniel Nitsch z Bundeswehry. Jest to broń doskonała..."Nie będzie żadnych odłamków, gruzu, ognia, rannych. Nie padnie żaden strzał, nie pęknie żadna szyba, nie przeleje sie nawet kropla krwi. A i tak miasto zostanie zdobyte. W sekundę. Pogrąży się w ciemnościach i chaosie. Zastygnie w bezsilności i zdumieniu." I prawdopodobnie przeszła już swój chrzest bojowy...Ian Sample z "New Scientist" : - A czy taka broń już istnieje? Ponoć NATO użyło jej przed rokiem do "oślepienia" serbskich radarów przeciwlotniczych. James O'Bryon z Departamentu Obrony USA : - Wszystko, co mogę powiedzieć, to to, że obecnie NATO pracuje nad zabezpieczeniem swoich placówek przed podobnym atakiem." Pierwowzorem EMP był generator E. Marksa z 1924 roku. Jego przystosowanie zlecono Instytutowi Fizyki w Whitewater w stanie Kansas. Docelowao urządzenie złożone zostało z szeregu kondenstarów, które ładują się jednocześnie, rozładowują jeden za drugim. W ten sposób wytwarzają one bardzo krótki impuls trwajacy ok. 300 pikosekund (1 pikosekunda to jedna bilionowa sekundy). Cytując za "Gazetą Wyborczą" efekty działania generatora Marksa można znaleźć w tym "ściśle tajnym" opisie doświadczenia... "Rok 1987 r., Cibola Range, Arizona. Generator Marksa stoi na lawecie zaopatrzonej w zasilającą go dieslowska prądnicę o mocy 15 kW dostarczającą prąd o napięciu 100 V. Po naładowaniu w jednym impulsie generator wyzwala ok. jednego megawata mocy. Pięciometrowej średnicy antena przetwarza energię na mikrofale o częstotliwości 4,4 GHz. Przed anteną rozciąga się pole rażenia o powierzchni kilkuset metrów kwadratowych. Obok ściśle wojskowej aparatury rozrzucono laptopy, komputery stacjonarne, a nawet zegarki elektroniczne. Wszystko zostało zniszczone. Impuls przypalił nawet błąkajace się w pobliżu szczury i wywołał detonację miny zakopanej dwa kilometry dalej". To nie wszystko...Urządzenie Marksa zostało już umieszczone w 2 bombowcach B-2. Po co? Generator umieszczony w samolocie powoduje, że wszelkie "ultranowoczesne" rakiety "odpal i zapomnij" (np. AMRAAM) spadaja z nieba jak ulęgałki, tracąc orientację i gubiąc cel. W najlepszym wypadku impuls EMP może zmusić nieprzyjacielski samolot do awaryjnego lądowania... Generator Marksa ma już swojego następcę - bombę zamieniającą energię wybuchu dwóch kilogramów trotylu w mikrofale. Efekt? Elektroniczna cisza w promieniu jednego kilometra. Nie trzeba mówić, że taka broń idealnie nadaje się do użycia przez oddziały dywersyjne i terrorystów, jest cicha i niezwykle skuteczna. W obliczu nowoczesnych mikrokomputerów, niskonapięciowych procesorów, elektronika na świecie coraz bardziej narażona na zakłócenia... - tymbardziej wrażliwsza na EMP. "Niestety, z tych samych powodów bombami E interesują się przestępcy. Zdaniem Interpolu wykorzystano je już przy napadach na co najmniej dwa banki - w Moskwie i Londynie. W obu przypadkach "znieczulono" systemy alarmowe i zakłócono działanie policyjnych środków łączności." Jeszcze nie "robicie" w gacie?"- W ramach oceny zagrożenia zorganizowaliśmy mały test - wspomina O'Bryon. - Wytypowaliśmy kilka osób z mojego departamentu, które mają średnie pojecie o elektronice, by w ciągu miesiąca zdobyły materiały i skonstruowały podręczny generator (EMP). Wszystkim sie udało. To zatrważajace." To teraz macie okazję zacząć..."1962 r. Impuls elektromagnetyczny towarzyszący wybuchowi bomby o sile 1,4 megatony zdetonowanej 400 km nad Ziemia niszczy pobliskiego satelitę oraz na pół godziny przerywa łączność radiową na Pacyfiku. Na Oahu - jednej z wysp należących do archipelagu Hawajów - w ulicznych latarniach przepalają się żarówki, a w domach i sklepach włączają się alarmy przeciwpożarowe." "Styczeń 1999 r. Winn Schwartau - ekspert od bezpieczeństwa sieci - demonstruje na konferencji w Waszyngtonie skuteczność "ray-guna" (przenośnego emitera EMP). Urządzenie z odległości kilku metrów niszczy dwa komputery. Rejestrująca to kamera ocalała dzieki chroniącej ją miedzianej siatce." "Kilka dni później stacja telewizyjna ABC sprawdza, czy "ray-gun" może unieruchomić samochód. Proba wypada pomyślnie. Sportowa corvette oraz prezydencka limuzyna po elektromagnetycznym ataku milkną na amen, a ich zamki na przemian to ryglują się, to otwierają." "Luty 1999 r. Wiktor Szejmow - byly rosyjski agent - przyznaje przed kamerami, że dwa lata wczesniej KGB udało się za pomocą "ray-guna"
wzniecić pożar w ambasadzie amerykańskiej w Moskwie. Wszystko po to, by przebrani za strażakow agenci zdołali tam zainstalować urządzenia podsłuchowe." "Kwiecień 1999 r. FAA (Federal Aviation Administration) przyznaje, że katastrofę jednego z Boeing`ów 747 mogł spowodować terrorysta-samobójca, który za pomoca przemyconego na pokład urządzenia dokonał elektromagnetycznego ataku na kabinę pilotów." Artykuł powstał na podstawie opracowania Artura Włodarskiego z "Gazety Wyborczej". Podziękowania dla Marka Gozdz za przesłanie materiału. |