|
  |   |   |
|
Strange DaysAutor: Mike "Vendeta" Tarnowski
est 30 grudnia 1999 roku. Już tylko 48 godzin dzieli świat od wkroczenia w nowe tysiąclecie, nowe millenium. Świat pełen przemocy nie zachęca do refleksji. Nie, w żadnym razie. Tymbardziej, że nie trzeba już oglądać telewizji by zobaczyć krew. Wystarczy zwykła przejażdżka miastem... Nero był gliną w Los Angeles. Przyszło mu żyć w czasach, w których szybkość rozwoju technologii wyprzedza tylko narastająca fala przemocy. A to czy był złym czy dobrym gliną, nie miało znaczenia. Stanowczo był jednak policjantem, któremu "zależało" na innych ludziach. W końcu jednak podpadł zwierzchnikom i go wylali - bez mrugnięcia powiek. Tylko dzięki parze przyjaciół stanął na nogi. Zaczął zarabiać na życie dzięki technologii pierowtnie zaprojektowanej dla Służb Policji Federalnej umożliwiającej zapisywanie i odczytywanie wrażeń bezpośrednio z kory mózgowej. Wystarczyło nałożyć hełm, peruczkę, nagrać doznanie na miniCD a następnie przy zamkniętych powiekach w dowolnej chwili odczytać. Dokładność wrażeń w niczym nie odbiegała od tych, które są rzeczywiste, realne. Człowiek widział, czuł, smakował... Od przypadkowych kupców kupował nagrania lub sam je reżyserował, i nie ważne czy był to stosunek z kobietą, czy też policyjny pościg, ważne żeby dane "doznianie" trafiało w potrzeby klientów, zaopatrzonych oczywiście jedynie w grube portfele. Przed nimi Nero przedstawiał się jako czarodziej snów - mógł sprawić, że człowiek na moment stawał się kimś innym. Od jednej zasady jednak nie odstępował - nie handlował śmiercią i wszystkie nagrania, w których ginęli ludzie systematycznie kasował. Była jeszcze jedna rzecz, która Nero nie dawała spokoju - Faith. Jego całkiem nieźle śpiewająca dziewczyna, którą wyciągnął wprost z rynsztoka. Kiedy ją poznał była narkomanką i najtańszą dziwką. Jak w "mydlanej operze" pomógł jej wydobyć się z dna, pokochał ją a potem ona go porzuciła dla muzycznego producenta i wydawcy. Z tą stratą nie pogodził się nigdy... Dzień przed sylwestrem, w "Mieście Aniołów" zostaje brutalnie zamordowany czarnoskóry muzyk rapowy. Wieść o morderstwie obiega miasto i masa ludzi szerzących jego filozofię ludzi wychodzi na ulicę. Na niej szukają sprawiedliwości i sami zaczynają ją wymierzać. Liczne oddziały policji wspierane przez "ciężko dozbrojoną" Gwardię Narodową, próbują tuż przed Nowym Rokiem utrzymać względny spokój. Gdy Nero zaczynają dokuczać problemy finansowe, pojawia się mocno "obita" najlepsza przyjaciółka Faith - dziwka Iris. Jest bardzo niespokojna, trudno jest jej się wysłowić i prosi Nero poszedł z nią do samochodu. Dopiero na hasło "Faith jest w wielkim niebezpieczeństwie", Nero jak zaczarowany idzie za nią. Policyjny radiowóz peszy Iris i nim zdąży cokolwiek wyjaśnić umyka w objęcia nocy. Przyjaciółka "Mace" podwozi go pod klub, w którym Faith regularnie występuje. Nero znajduje ją w towarzystwie producenta i nie udaje się mu przekonać "dawnej miłości" by z nim poszła. Sam natomiast ląduje w kałuży z rozbitym nosem. Następnego dnia otrzymuje tajemniczą paczkę z napisem : "Nero". W środku znajduje miniCD. Bez namysłu sięga po odtwarzacz i nakłada na głowę elektrody. Nagranie okazuje się niezwykle sadystyczną egzekucją Iris, która umierając odczuwała dzięki elektrodom podniecenie mordercy gdy ją gwałcił a potem dusił(!!!). Wstrząśnięty Nero prosi "Mace" o podwiezienie pod hotel, w którym dokonano nagrania. Gdy docierają na miejsce Iris wkładana jest do pojazdu koronera... Nero rozpoczyna prywatne śledztwo, jednocześnie przypominając sobie, że Iris BARDZO chciała porozmawiać z nim w SAMOCHODZIE... Z nieznaną mi dotąd ostrożnością podszedłem do "Ostatnich Dni" wyświetlanych późnym wieczorem w "telewizyjnej jedynce". Gdyby nie to, że w prasowej recenzji pojawiło się nazwisko - Cameron - za żadne skarby bym go nie obejrzał. Byłby to duży błąd i gdy "jedynka" lub inny kanał telewizyjny pokusi się o jego powtórkę mogę go Wam szczerze polecić. Film zrobiony jest naprawdę skromnie, jednak podobnie jak w "13-tym piętrze" decydującą rolę grają nie efekty specjalne, a napięcie oraz rewelacyjny scenariusz Camerona. Nie można filmu polecić najmłodszym, bo po niektórych scenach nawet "najtwardsi" będą mieli niesmak w ustach. Natomiast finał filmu wbija w fotel...
|