Poprzednia strona Następna strona
     

Forum
 

Cyberpunk już dziś

Autor: Mike "Vendeta" Tarnowski

d milenijnej daty upłynęło trochę czasu. Wszyscy liczący na zbiorowe samobójstwa oraz na światowy krach systemów komputerowych mogą czuć się zawiedzeni - ja jestem. W sumie żadnych sensacji nie było a obchody nadejścią nowego wieku upłynęły jedynie przy niewielkim wzroście ilości spożycia win musujących oraz sztucznych ogni. Czyżby epoka Cyberpunka nigdy nie miała nadejść? Możecie mi wierzyć. Ona nadejdzie. W jakim stopniu będzie przypominała Gibsonowski świat, tego nie wie ani ja ani nawet prekursor tego gatunku. Są jednak tacy, którzy uważają, że ona już tu jest. I trudno się im dziwić...

Kalkulatory, komputery, modemy?

apowiadany koniec możliwości procesorów elektrycznych w zasadzie nadszedł. Nikt nie przewiduje większego ich taktowania oraz zmniejszenia mikroskopijnych "bramek". Może zostaną wprowadzone nowe instrukcje, które "dopalą" procedury graficzne oraz dźwiękowe, jednak raczej nie ma podstaw by liczyć na coś więcej. Co śmielsi zapowiadają pojawienie się procesorów optycznych, których podstawowa struktura logiczna już istnieje - jest jednak na tyle duża, że nie jest możliwe jej użycie na skalę przemysłową. Ci dalekowzroczni wciąż liczą na komputery białkowe, których wielokrotnie większa prędkość przetwarzania danych wynika z wielu (nawet do pięciu) rozróżnialnych stanów wzbudzenia (w przeciwieństwie do elektrycznych lub optycznych struktur używających systemu dwójkowego - zero-jedynkowego lub jak kto woli jest sygnał, nie ma sygnału). Spowoduje to oczywisty wzrost "ilości operacji na sekundę". Badania nad komputerami białkowymi rozpoczęli Rosjanie, jednak ekonomiczno-gospodarcze problemy nałożyły się z rewolucją procesorów elektrycznych i nie miały szans wybicia się w nierównej rywalizacji z "krzemem". Istnieje również koncepcja komputerów-kombajnów. Ich idea polega na superminiaturyzacji i zmniejszenia odległości pomiędzy procesorem i innymi podzespołami. Tutaj efekt tych prac jest łatwy do przewidzenia. Dostępne w tej technologii komputery mogą być wielkości sześcianu o wymiarach pudełka papierosów z którego będzie para wtyczek do podłączenia międzyinnymi, myszy, klawiatury oraz monitora i głośników. Niewątpliwą zaletą tego typu jednostek będzie wydajność, wadą natomiast, że zawierać będą w sobie cały komputerowy zestaw - bez możliwości zmiany podzespołów. Można również myśleć dużo prościej, bo matematyczniej : jeśli dotarliśmy do maksymalnej wydajności jednego procesora, dlaczego nie użyć ich sześćdziesiąt? Posiadanie w domu superkomputera CRAY`a nie jest najszczęśliwszym pomysłem. Oprócz tego, że wymagać będzie portfela wypchanego "zielonymi" na jego zakup nie można zapomnieć o wygospodarowaniu odpowiedniej ilości miejsca, zapewnieniu klimatyzowanego pomieszczenia oraz zaplecza technicznego dbającego o jego poprawną pracę. Jest bardzo prowdopodobne, że przyszłe superszybkie komputery mogą się okazać, oprócz tego, że duże, to również zbyt drogie w kupnie i eksploatacji dla zwykłego człowieka i podłączać się do nich będziemy przez proste "modemy". W zależności od generowania obciążenia procesora superkomputera, będziemy mogli rozliczać się z naszym providerem, grając, pracując, oglądając kablówkę i myszkując po sieci. Ten pomysł ma największe szanse powodzenia biorąc pod uwagę szybki wzrost ilości skomputeryzowanych rodzin i rozrost "globalnej wioski" jaką jest Internet. W faburalnej grze mrocznej przyszłości Cyberpunku 2020, tylko modem lub terminal potrzebny jest do poruszania się po wirtualnej sieci, bezapelacyjnie pożerającej miliardy komputerowych operacji na sekundę. Dlaczego ta wizja nie mogłaby się sprawdzić, biorąc pod uwagę oferty "kablówkowych" operatorów oraz cyfrowych platform umożliwiających dostęp do Internetu? Ta technologia ma szansę zaistnieć i dzięki swojej ogólnodostępności rozwinąć. W tym świetle głupawe reklamowe hasło "nie trza komputera gdy ma się dekodera" nabiera nowego znaczenia i mocy. Nieprawdaż?

Korporacja, Koncern, Przedsiębiorstwo...

definiowanie nazwy "korporacja" jest znacznie utrudnione przez wizję świata przedstawionego w Cyberpunku 2020. Autorzy podręcznika mylnie interpretują tę nazwę jako większego przedsiębiorstwa, przedstawiając pewną niewielką ilość firm dominujących czy to na rynkach farmaceutycznych czy to informacyjnych. W moim mniemaniu korporacja to coś więcej niż firma, to coś więcej niż zrzeszenie firm, to coś jak małe państwo zajmujące się wszystkim, produkujące od czołgów do szczoteczek do zębów i inwestujące w najdziwniejsze technologie by choć o krok wyprzedzić konkurencję. Bez względu na to co mówią poradniki ekonomiczne, uważam, że niżej w hierarchii znajdują się koncerny - jednostki gospodarcze wytwarzające podzespoły i produkujące z nich gotowe artykuły. Przedsiębiorstwa zajmują w tej piramidzie najniższe miejsce i są wyspecjalizowami zakładami produkcyjnymi, logistycznymi prowadzącymi dystrybucję lub sprzedaż.

Pojawienie się korporacji zapoczątkowały koncerny produkujące samochody już na początku lat dziewięćdziesiątych. Dzisiaj w wyniku popularyzowania tych tendencji zostało ich zaledwie kilka i wygląda na to, że najsłabsze zostaną wchłonięte przez bogatszych i lepiej prosperujących. Nie są już tylko producentami samochodów. Szarym ludziom oferują usługi ubezpieczeniowe i inwestycyjno-bankowe. Sami posiadają znaczne udziały w przemyśle wydobywczym, stoczniowym dysponując własnymi środkami transportowymi. Również prężnie rozwijający się przemysł elektroniczny ukrywa swoje udziały w bankach, a nawet dysponuje większościowymi pakietami spółek naftowych. Faktem jest, że każda z powyższych przykładów "korporacji" stosuje politykę rynku i w przypadku wykupu firmy nie zmienia nazwy, uznając, że jeśli dana firma uzyskała jakiś procent nabywców, jej nazwa-marka warta jest zachowania. Ile jest w tym prawdy - nie wiem. Wiem natomiast, że nie czułbym się szczęśliwy wiedząc, że sprzęt Hi-Fi, telewizor, telefon, komputer oraz maszynka do golenia była produkowana przez jedną korporację, której produkty ukrywają się pod nazwami popularnych marek. Tendencja łączenia się w większe gospodarcze systemy staje się codziennością.

Zjawisko to przybiera na sile i w ciągu 20 lat z pewnością nabierze jeszcze większego znaczenia. Wygląda na to, że dominacja korporacji po cichu nadchodzi...


Globalizm a coś Nam doskonale znanego...

czasie Zimnej Wojny, świat bał się zagłady nuklearnej. Jeden guzik oddzielał ludzkość od nieodwracalnej katastrofy, której żaden prezydent, premier czy prorok nie potrafiłby naprawić. Jednak pod koniec XX wieku, w cywilizowanej części świata, udoskonalono broń skuteczniejszą niż "energia atomu". Powszechnie znana jest pod nazwą - polityka. Ta, która ma tyle samo zwolenników co przeciwników nazwana została globalną.

Globalizm to niezwykle ciekawe zjawisko nabierające coraz większego znaczenia w polityce światowej. Tolerują je wszystkie rządy krajów bedących ze sobą nawet w niewielkich związkach ekonomicznych. To postępowanie dyktują jednak największe potęgi gospodarcze jakimi są teraz Stany Zjednoczone oraz Unia Europejska. I wygląda na to, że ci którzy nie dotrzymają im kroku na zawsze pozostaną krajami "trzeciego świata". Globalizm dopuszcza ingerencję państw postronnych w politykę krajów, narodów a nawet w regionalną. Jakakolwiek decyzja "grupy członków", będzie miała natychmiastowy wydźwięk na świecie, tzw. "efekt globalny".

Mogłoby się wydawać, że jest to zjawisko niezwykle korzystne. Jej realizatorzy oraz propagatorzy zapewniają, że gwarantuje ona zrzeszonym krajom stabilną sytuację gospodarczą, wysoką konkurencyjność produktów i usług, i oczywiście olbrzymie dotacje w zaniedbanych działach gospodarki. Dlaczego więc, z roku na rok, coraz liczniejsze i bardziej stanowcze są demonstracje "antyglobalistów", czyli tych, którzy przeciwni są takiej polityce i działaniu?

Jedni powiedzą, że to po prostu huligani, niezdolni do rozumnego pojmowania zjawisk gospodarczych, nie mający wystarczającego wykształcenia i zbyt pochopnie decydujący się na użycie siły w sprawie, która i tak z góry skazana jest na porażkę. Niektórzy nazwą ich po prostu anarchistami. Ja natomiast widzę w nich coś nowego. Coś z czym, świat zetknął się po raz pierwszy w swojej krótkiej historii. Coś, co świadczy o tym, że Cyberpunk jest coraz bliżej.

Główne zarzuty protestujących to "zbyt duża" ingerencja rządów w politykę światową. Biedniejsze kraje, mające mniej do powiedzenia i nie mające siły przebicia będą w coraz gorszej kondycji finansowej. By ją naprawić wprowadzą kolejne taryfy ulgowe dla inwestorów zagranicznych oraz zaakceptują politykę globalną, umożliwiając tym samym wpływ innych państw na politykę swojego kraju. W krótkim czasie doprowadzić to może do rozrostu wpływu "zysków" nad potrzebami społecznymi regionu. Jest to tymbardziej niepokojące, że w rządach polityków pojawiają się znane osobistości świata przemysłu. Zatem prezesów, dyrektorów dbających o kasę, potem wizerunek a na samym końcu o ludzi.

Dla niektórych jest to wizja apokaliptyczna, ale jak bardzo prawdopodobna ! W Japonii przy rządzie i ministrze gospodarki działa grupa wpływowych przemysłowców, oficjalnie nazywanych "doradcami" - Zaibatsu. W rzeczywistości decydują oni o wydatkach państwa a nawet polityce zagranicznej.

Wbrew pozorom "antyglobaliści" swym zachowaniem oraz siłą, przypominają mi rozgoryczonych panującym porządkiem na świecie cyberpunków. To oni przecież, manifestują swój sprzeciw myzyką, rozruchami i antykorporacyjnymi hasłami. To przecież właśnie oni zostali pokrzywdzeni - bez pracy, bez pieniędzy i bez jedzenia. Teraźniejszość jest dla nich nie do zniesienia, a przyszłość mglista i na pewno niesprawiedliwa. To oni walczą za innych nie mających wystarczająco dużo odwagi by powiedzieć - NIE.

Niestety faktem jest, że polityka globalna swoim zasięgiem obejmuje coraz to nowe obszary kuli ziemskiej. Najprawdopodobniej objmie całą Ziemię, pozostawiając apolityczynymi jedynie niedźwiedzie polarne oraz pingwiny... Ciekawe, na jak długo?


Ciąg dalszy nastąpi...
Możecie mi wierzyć...


Powrot