Poprzednia strona Następna strona
     

Forum
 

Kilka sekund z życia

Autor: Marcin "zhirandell" Zwiór

ie mogłem w to uwierzyć. Skąd kurwa padł ten strzał i dlaczego nie zdążyłem nawet zareagować. Ten ruch, który dostrzegłem katem oka nie wróżył nic dobrego. Chmura dorph'ow i adrenalinowo-kortykoidowa mieszanka Nixa skutecznie spowodowała otępienie mojego umysłu sprowadzając go po równi pochyłej do stanu "search & destroy" syberyjskiego rosomaka. Pierwszej nawet nie poczułem. Wiedziałem, że moja skóra nie podda się łatwo - w końcu Nix zapewniał o jej stuprocentowej skuteczności i nawet bredził coś o gwarancji - pewnie zdarł ją z któregoś ciała o pokręconym numerze zalęgających jego przepastną piwnicę w zapewniającym nieśmiertelność zielonym śluzie przezroczystych zbiorników kriogenicznych. Drugi wystrzał zagrzmiał znacznie bliżej. Echo z niekłamaną skutecznością zawiadomiło już pewnie miejscowe hieny o zbliżającym się zarobku - takie jest życie - ludzie stojący ramię w ramię z grzybami i robakami egzystując jako miejscy destruenci. Chybił. Od dekapitacji dzielił mnie jeden marny cal - on popełnił błąd - ja nie mogę sobie na to pozwolić. Nova Arms plunął ogniem w chwili, gdy wyskakiwałem zza śmietnika, za którym ukrywał się mój cel. Celownik spoczął na jego krtani spust wyczuł mentalny rozkaz - OGNIA - kopnięcie - widzę lot kuli - wirującej, śmierci - niemiły odgłos, kiedy pocisk cal.454 magnum uderza w obiekt zbudowany z komórek, tkanek i wody obiektów, których budowa nie pozwala na zatrzymanie zubożało uranowego "dawcy śmierci" w ceramicznym płaszczu. Ja wylądowałem na lewym boku, on na plecach z głowa w zupełnie nienaturalnej pozycji rodem ze snu naćpanego anatoma. Zebrałem się na nogi jedna doskonale wytrenowaną sprężynką. Wykrywacz ruchu powiedział mi ze cos porusza się w moim kierunku z duża prędkością. Odwróciłem się i zauważyłem kulisty obiekt wielkości dojrzałej pomarańczy - o kurwa -tyle zdarzyłem sobie pomyśleć nim z przerażeniem skonstatowałem, że COS JEST NIE TAK!!! - przed oczami przesuwały się meldunki awaryjne -biomonitor oszalał - TO NIE MOŻE BYĆ PRAWDA!!! -Przepięcie na obwodzie c-9 edytor bólu, mam dorph'y wszystko pod kontrola, podwyższone napięcie spowodowało awaryjne wyłączenie układów m31-l23 wyłączyło się jedno oko drogim "siadły" układy termografu, celownika i podczerwieni. Niech się dzieje, co chce byle uciec przed tym kulistym gównem. Czerwony napis w polu widzenia - SPIĘCIE NA OBWODZIE CPU -powiedziało mi : "choombaa jesteś martwy" - przecież to jest nie możliwe, takie rzeczy się nie zdarzają, jak to CPU? Elektronika była przeciw mnie. Mogłem tylko patrzeć jak matowy, kulisty, "skondensowany chaos" jak mówił Rea obniża swój lot, aby bezbłędnie sięgnąć celu. Ciekawe ile na mnie zarobił Nix, mój jedyny "przyjaciel", ripper ze strefy. Czy to on wsadził mi ten gówniany sprzęt, czy miałem tylko pecha? Poczułem nieuniknione-cos płynęło spodniami w dół. Każda chwila trwała wieczność, każdy obrót granatu niczym obrót mrocznej planety powodował u mnie cykliczne przypływy fali krwi uderzającej mi do mózgu i ból w sercu. Przez chwile zastanawiałem się czy dożyję wybuchu czy zawał, albo wylew nie zakończy wcześniej mojej egzystencji. Ale części bioniczne działały sprawnie w odróżnieniu od całego cybernetycznego złomu, który w ciężkich czasach kazałem w siebie wmontować. Moje kończyny się nie ruszały, oko nie widziało. Zrozumcie jak ciężko było mi tam tak po prostu stać, gdy mój generator adrenaliny się wyłączył i uwolnił cały zapas tego hormonu do krążenia. Moje komórki wyły, mięśnie się naprężały czekając na mentalny rozkaz do skurczu, do pracy, ucieczki-organizm ze wszystkich sil bronił się przed tym, co nieuniknione. Rozkaz nie nadchodził. Komórki wątroby dokonując glikogenolizy stymulowały, dostarczały środków odżywczych płuca wypełniały się w szybkich i płytkich oddechach wzbogacając hemoglobinę w tlen. Drżałem na całym ciele czekając na zbliżająca się lobem agonie. Zimny pot zalewał moje plecy myśli układałem przemówienie dla świętego Piotra,które w najlepszy sposób wytłumaczyłoby istnienie zbioru krzyżyków namalowanych nad łóżkiem w moim sześcianie przy 5-tej - niemy dowód zbrodniczego zajęcia. Moje usta szeptały słowa modlitwy "Ojcze nasz, który jesteś w niebie święć się imię Twoje, przyjdź król..." - wybuch, fala ciepła i ciemność nadeszły jednocześnie.



Powrot