|
  |   |   |
|
Biały AniołAutor: Lech "Ketlan" Szczeciński
ziękuję, panie sierżancie. Zna pan drogę? - Sierżant skinął głową i schował przepustkę, a młody wartownik uniósł szlaban. I dobrze, pomyślał sierżant, bo forsowanie szlabanu nie wchodziło w rachubę. Pomimo tego, że ciężarówka była dużo mocniej opancerzona, niż to wynikało z dokumentacji fabrycznej. Ciężarówka wolno wjechała na teren składnicy. - Sprawdzić broń i sprzęt - wymruczał sierżant po chwili. Mikronadajnik wszczepiony w okolice krtani przesłał zakodowany impuls radiowy do wszczepów słuchawkowych pozostałych członków grupy. Każdy machinalnie sprawdził stan magazynka w swoim HK-11 i dokręcił tłumik. Jeden z pasażerów ciężarówki cały czas bawił się małym dekiem ze specjalną sondą zbliżeniową. Jako jedyny miał wszczepione cyberłącze. - Wysiadać - tym razem sierżant wydał komendę głosem. A właściwie rykiem. Żołnierze wypadli z ciężarówki i ustawili się w dwuszeregu. Sierżant dyskretnie rozejrzał się wokoło i nie zobaczywszy nikogo, mruknął - Naprzód. Dwóch żołnierzy rozbiegło się w dwie strony i zatrzymało się po jakichś 20 krokach. Rozejrzeli się uważnie i rozpoczęli nieśpieszny marsz tam i z powrotem Z daleka wyglądali jak wartownicy. Trzech pozostałych ruszyło biegiem do drzwi magazynu. Żołnierz z dekiem przyklęknął przy drzwiach, podłączył wtyk deka do cyberłącza i przyłożył delikatnie sondę do szyfrowego zamka. Zapadł się w Matrycę. Nie musiał tego robić, ale lubił mieć wszystko pod kontrolą. Zobaczył srebrną siatkę o dość gęstych oczkach i maszerującego w jej stronę kraba z wielkimi szczypcami. Krab był imponujący, spędził nad nim w sumie 7 dni, żywiąc się tylko glukozą z kroplówki. 7 dni w Matrycy, tworząc, a potem testując kraba. Takiego numeru to jeszcze nie trenował i dlatego nie mógł sobie odmówić popatrzenia, jak jego wypieszczone dziecko daje sobie radę. Krab zbliżył się już do siatki i delikatnie ją obwąchał czułkami. Chwilkę zastanowił się i wykonał 5 szybkich cięć swoimi szczypcami w siatce. Odsunął się od niej na pół kroku i znowu dyskretnie ją obwąchał. Przykucnął na swoich pałąkowatych odnóżach wyraźnie zadowolony. Po chwili siatka w strzępach opadła na ziemię. Żołnierz wyszedł z Matrycy. Po chwili zamek w drzwiach zabrzęczał cicho i pojawiła się mała szczelina pomiędzy futryną i drzwiami. Dwaj towarzyszący żołnierzowi-netrunnerowi weszli do magazynu i skierowali się bezbłędnie do określonych półek. Zdjęli z nich dwie duże bańki z napisami CLR i DQR i wynieśli je do ciężarówki. Następnie podeszli do skrzyń z bronią. Odszukali te z napisem "HK SMG" i zaczęli je wynosić. Wynieśli trzy, gdy zauważyli skrzynię, której nie mieli w wykazie.
ermens, McQuinny i Valdez, na patrol - ryknął dowódca warty, sierżant Kenzo. Nikt go nie lubił: był tak wredny, jak żółty. Valdez najchętniej udusiłby go gołymi rękami. I co frajerowi przeszkadzało, że grali w kanciapie w pokera? Przecież nie grali na forsę tylko na holoobrazki z gołymi babeczkami. aldo, przyjdź tu - wymruczał jeden z nich. Sierżant pojawił się po 10 sekundach. - Tego nie ma w specyfikacji. Sierżant dał znak drugiemu żołnierzowi, który zaczął rozmieszczać w magazynie ładunki termitowe, a sam przystąpił do oględzin. Znał na tyle japoński, aby zrozumieć napis "Arasaka". Dał znak, aby tą zapakować również. Żołnierze wynieśli ją do ciężarówki. W momencie, gdy podnosili następną skrzynię z HK SMG, usłyszeli na zewnątrz charakterystyczny warkot tychże właśnie SMG. Sierżant wypadł na zewnątrz w biegu przeładowując broń. Jeden rzut oka pozwolił mu ocenić sytuację: patrol. Przecież mieli tu być dopiero za 40 minut. Do tego czasu spokojnie ulotnilibyśmy się. Celną serią położył na ziemi jednego z żołnierzy patrolu. - Wycofujemy się, powtarzam, wycofujemy się - wymruczał. Obaj żołnierze, którzy udawali wartowników, ostrzeliwując się, pobiegli do ciężarówki. Sierżant zauważył, że jeden z nich dość mocno utyka. Kątem oka zauważył, że skrzynia z SMG leży już na pace. - Do wozu - wydał komendę i sam wskoczył do ciężarówki. Upewnił się, że wszyscy są i ciężarówka ruszyła z piskiem opon. Ciężarówka z dużą prędkością wpadła w zakręt. Na skutek dużej siły odśrodkowej, ostatnia skrzynia z SMG przesunęła się gwałtownie, uderzyła w bok paki i wyleciała z samochodu. Uderzając w ziemię, rozbiła się i pistolety rozsypały się po asfalcie. Ciężarówka z ogromną prędkością zbliżała się do szlabanu. Wartownik, który wpuścił ich do składnicy, wyszedł z budki zaintrygowany strzałami. W ręku trzymał takiego samego HK SMG, jak żołnierze patrolu. Gdy zobaczył pędzącą ciężarówkę, zaczął unosić broń. Nie zdążył, padł ścięty celną serią sierżanta. Równocześnie przez otwór z plandece wyleciał z ogromną prędkością granat nasadkowy i trafił w szlaban. Nie zniszczył go, ale uszkodził na tyle solidnie, że ciężarówka ze zgrzytem dartego metalu przebiła się na zewnątrz. Kierowca skręcił w najbliższą przecznicę, aby do minimum skrócić czas, w którym wystrzeliwane przez wartowników pociski grzechotały po pace i tylnym zderzaku. Sierżant wyjął z kieszeni małe pudełeczko z klawiaturą i dwoma światełkami: czerwonym i zielonym. Świeciło się czerwone. Wystukał na klawiaturze sekwencję 6 cyfr. Światełko czerwone zgasło, a zapaliło się zielone. Nawet w kabinie można było poczuć uderzenie gorąca, jakie daje palący się termit.
yłącz tego grata - rzucił z boleścią w głosie Ketlan Fitzsimmons, były porucznik US Navy Seals i pociągnął solidny łyk piwa z puszki. Miał ochotę cisnąć ją w holo, ale szkoda mu było piwa.- Rzygać mi się chce, jak słyszę, że Armia od 5 tygodni nie może znaleźć frajerów, którzy spalili im magazyn. Ketlan miał awersję do Armii. Kilka lat temu, ze swoją grupą odbijali zakładników uwięzionych na wyspie Alcatraz. Wywiad spieprzył robotę i zginęło 7 zakładników. Winą obciążono Fitzsimmonsa i chociaż niczego mu nie udowodniono, to pozbyto się go z Seals i posadzono za biurkiem. Dla kogoś takiego jak Ketlan było to gorsze od więzienia. Zwolnił się z Armii. Budda Hamilton siedział z błogą miną podłączony do deka. Chwilami pomrukiwał tylko cicho. - Wiecie, że gliny poszukują wampira - odezwał się znienacka - Akiko, zabierz mu prochy i odłącz go od deka, bo całkiem zgłupieje. Hondo, strzel mu jakiś detox - rzucił Ketlan. Akiko Tomatsu też oglądała holo, ale siedziała bliżej Buddy. Podobnie jak Ketlan służyła w Seals, ale ona odeszła, bo stwierdziła, że Armia za mało jej płaci. Teraz we trójkę, razem z Barbarą, stanowili główną siłę uderzeniową teamu. Akiko zaczęła odstawiać na stolik puszkę z Cuba Libre. Hondo McAffee, medyk teamu, uniósł wzrok znad książki, obrzucił całe towarzystwo nieobecnym spojrzeniem i wrócił do czytania. Przyzwyczaił się do krążących tutaj tekstów i generalnie nie reagował na tego typu sytuacje. Wolał swoje książki, takie z prawdziwego papieru, na które wydawał większość zarobionych pieniędzy. - Mówię poważnie, gliny szukają wampira - powiedział Budda. Wszyscy zawsze zastanawiali się, jak on to robi, że biega po Matrycy i równocześnie kontroluje to, co się dzieje w realnym świecie. - Kto zeżarł wszystkie oliwki? - z kuchni dobiegł głos Barbary de Sio, robiącej sobie martini. Barbara była po prostu śliczna: niebieskie oczy, długie blond włosy i wymiary 110-60-90. Ubierała się w czarne obcisłe skóry, co dopełniało obrazu piękna. Ta słabość do skór została jej z czasów pracy dla "Boys in Black", gdzie przez długi czas była jedyną kobietą. Nigdy nie powiedziała, dlaczego stamtąd odeszła. Z racji wyglądu i odebranego wychowania, często grała rolę ekskluzywnych call-girl uwieszonych na ramieniu jakiegoś bogatego pajaca i paplających słodkim głosem o najnowszej kolekcji mody Carlosa Monteyi. Paru facetów dało się na to nabrać i teraz gryzą piach, po wbiciu długiego obcasa w skroń. Oczywiście bez zdejmowania buta. Drugą jej słabością z tamtych czasów było wytrawne martini z oliwką, wstrząśnięte, nie mieszane. - Mówię poważnie - Budda wyłączył wiadomości w holo i rzucił tam kopię raportu policyjnego. Faktycznie, policja znalazła młodą kobietę z rozszarpaną tętnicą szyjną i tylko 1 litrem krwi w zwłokach. Ofiara miała liczne obrażenia, w tym połamane ręce. Ślady świadczą, że do połamania nie użyto żadnych narzędzi. - Pewnie jakiś psychol naczytał się historii o wampirach, naćpał się prochów i mu odbiło - wydał diagnozę Hondo i wrócił do czytania. - Ktoś na kodowanej linii - Budda był również podłączony do videofonu. - Rzuć to na holo - wydał polecenie Ketlan. Obraz zmienił się i ukazała się twarz dobrze utrzymanego siwego korpa około 50-tki.
etlan z rozbawieniem obserwował jednego z szefów Trauma Teamu. Oczywiście nie mógł tego okazać, to byłaby obraza, która natychmiast zakończyłaby negocjacje. Korp był wyraźnie podniecony. Usilnie starał się to ukryć, ale przed cyborgizowanym okiem i uchem Ketlana niewiele mogło się ukryć. Charakterystyczne lekkie załamania głosu, lekkie zaczerwienienie skóry, wilgotne dłonie i tętno 115 były objawami, których nie można było pomylić z przeziębieniem. - A co do wynagrodzenia, to proponujemy pańskiemu zespołowi 15,000 e$ - Ketlan usłyszał głęboki wdech siedzącej obok Barbary. Wzrok korpa uciekł na wysokość jej biustu, a tętno podskoczyło mu do 130. Znowu zadziałało. Zawsze, gdy negocjacje finansowe trzeba było prowadzić z mężczyznami, Ketlan zabierał Barbarę. Kilka głębokich wdechów, zatrzepotanie rzęsami, specjalnie spreparowane przez Hondo perfumy z feromonem i facet był ugotowany. Z początku Ketlan po takich negocjacjach też wychodził napalony jak parowóz, ale teraz już się przyzwyczaił. - Dobrze. Proszę w takim razie przelać na nasze konto 5,000 e$. Po potwierdzeniu przelewu rozpoczniemy poszukiwania. Reszta po przedstawieniu wyników. Życzę miłego dnia - powiedział Ketlan i razem z Barbarą wstali. W drzwiach Barbara posłała siwemu powłóczyste spojrzenie niewiniątka. Ketlan nie był pewien, ale tętno skoczyło tamtemu chyba do 145. - Chcesz wykończyć faceta? - rzucił z uśmiechem Ketlan otwierając przed Barbarą drzwiczki swojego czarnego BMW 950 gti. W odpowiedzi Barbara posłała mu takie samo spojrzenie i oboje wybuchli śmiechem.
ędziesz się mógł wykazać, Hondo. Szukamy prochów i ich dystrybutora - rozpoczął odprawę teamu Ketlan. - A co, traumatycy muszą zaopatrywać się na ulicy? - z lekkim rozbawieniem spytał Hondo. Dziwiło go, że taka firma jak Trauma Team szuka jakichś specyfików na ulicy. Kiedyś, jeszcze na studiach, był u nich na praktyce i na własne oczy widział syntetyzatory zdolne wyprodukować prawie wszystko, co da się opisać wzorami chemicznymi. - Nie chodzi o zaopatrzenie, tylko o poznanie. Krąży zbyt dużo informacji o nowym proszku, aby mogli je zignorować. Tym bardziej takie informacje. Budda, rzuć to na holo - Budda stuknął palcem w klawiaturę i na holo pojawiła się kopia dokumentów, które Ketlan dostał od siwego. Na ekranie można było zobaczyć wstępny raport o proszku-cudzie: 3 razy szybsze gojenie się ran, znaczny wzrost siły i szybkości, lepsza spostrzegawczość, silne stany euforyczne i to wszystko bez skutków ubocznych. I na dodatek za jakieś śmiesznie niskie pieniądze. - Teraz rozumiem, o co chodzi - stwierdził Hondo. - Oni się po prostu boją, że stracą klientów. Chcą ukręcić sprawie łeb, póki proch jest na ulicy i to całkiem nielegalnie. Na mój gust mają dużą szansę, o ile nie stoi za tym ktoś potężny, to wykorzystuje ulicę tylko jako laboratorium. I na dodatek wynajęli nas - żeby nie uszy, to od uśmiechu odpadłaby mu górna połowa głowy. - Jakie macie propozycje? - rzucił Ketlan. Pomimo, że właściwie był szefem teamu, to na etapie planowania panowała prawie całkowita demokracja. Co innego w walce, tam on był szefem. - Budda powinien przeczesać Matrycę w poszukiwania wszelkich informacji o tym... - Akiko rzuciła okiem na holo - "Białym Aniele". Jak już coś będziemy mieli, do pracy siądzie Hondo. Analiza składu, możliwe oddziaływania, itp. Hondo, miałeś coś takiego... - Tak. Analiza składu klasycznie, na spektrografie masowym i analizatorze. Symulację oddziaływań załatwi mi Budda. Podobno ma dostęp do "Visible Human". Budda uśmiechnął się szeroko. Kiedyś włamał się i zarejestrował się jako legalny użytkownik w cyberfortecy Armii, która w 2015 przejęła i utajniła rozpoczęty na początku lat 90-tych ubiegłego stulecia projekt "Visible Human" - komputerową symulację ludzkiego ciała. Na rynek medyczny trafiają co jakiś czas strzępy projektu ze sporą ilością nieścisłości. Najprawdopodobniej Armia wykorzystuje projekt do wirtualnego testowania nowych środków bojowych. - Informacje z ulicy można pozyskać od Yatesa - kontynuowała Akiko. - On wie wszystko i wszystkich zna. Dalej trzeba będzie się zastanowić. Ketlan uśmiechnął się szeroko i pomyślał, że Armia spieprzyła robotę wypuszczając ją ze swych rąk. Oprócz perfekcyjnego opanowania broni, Akiko jest świetnym analitykiem i planistą. W Armii zrobiłaby błyskotliwą karierę. - Słyszeliście? To do roboty - zanim dokończył zdanie, Budda z błogością na twarzy leciał przez Matrycę.
oże i coś wiem, ale wiedza kosztuje - odezwał się z wystudiowanym spokojem Owen Yates, fixer, który twierdził, że wie wszystko i wszystkich zna. Mógł sobie pozwolić na ten luz psychiczny, bo to Ketlan i Akiko byli petentami. - 500 - powiedziała Akiko i położyła na stole 5 100-baksowych banknotów. Yates lubił konkrety i dlatego Barbara została w domu. Pomagała Hondo sprawdzić aparaturę. Z resztą i tak by nic nie wskórała, bo Yates spotkał się z nią zbyt wiele razy. - Słyszałem o tym proszku - powiedział Owen i sprawnym ruchem zgarnął ze stołu forsę. - Na ulicy zaczynają krążyć o tym legendy, jakie to ekstra i w ogóle. Dostać to można tylko u Dreamsa, taki handlarz kręcący się 2 przecznice od baru "Psyche". - Dzięki - Ketlan i Akiko podnieśli się z foteli tak miękkich i głębokich, że niemożnością było szybkie z nich wstanie, czy wyciągnięcie broni. W drzwiach usłyszeli jeszcze - Ma dwóch ochroniarzy. Gratis - dodał w odpowiedzi na pytające spojrzenie Akiko.
etlan przeciągnął się w fotelu swojego BMW i otworzył następną puszkę Maxi-Coli. Pociągnął łyk i po chwili potrójna dawka kofeiny zaczęła żywiej krążyć mu we krwi. Z lubością pogładził wykładaną skórą kierownicę. To czarne BMW 950 gti było najcenniejszą rzeczą, jaką posiadał. Nie było to dziwne, gdyż takie cacko kosztowało w fabryce w Niemczech równe ćwierć miliona baksów. A właściwie kosztowałoby, bo BMW wyprodukowało tylko 10 takich samochodów. Podobno jakiś szejk chciał, żeby zrobili mu jedenasty i dawał 5 milionów, ale fabryka olała go. Ketlan wygrał to auto. Przecież w życiu nie mógłby go sobie kupić. Taki jeden młody, napalony menago z jakiejś dużej korporacji myślał, że zawsze będzie wygrywał. Ale trafił na Ketlana i wrócił do domu na piechotę. Ketlan sprzedał wtedy swojego Maseratti i za uzyskaną forsę urządził biuro teamu. Ketlan dokładnie przestudiował historię swojego wozu. Miał numer 4 i jego pierwszym właścicielem był Tenzo Magashi, prezes euroafrykańskiego oddziału Arasaki. Przegrał go w pokera. W końcu po wielu przejściach BMW trafiło do tego młodego fagasa. A teraz należało do Ketlana, a ten nie zamierzał o niego grać. Pewnie i tak by wygrywał, ale nie miał zamiaru chwalić się specjalnie jego możliwościami. A naprawdę było czym. BMW zaprojektowało ten samochód dla uczczenia 100-lecia firmy. Podstawę projektu stanowiło BMW 850, ale przeniesiono tylko ogólny zarys bryły. Przedłużono przód i tył, dzięki czemu samochód zyskał na stabilności. Zawieszenie zmieniono na hydropneumatyczne, wykorzystując doświadczenia przejętego w 2008 Citroena. W płytę podłogową wmontowano potężny wentylator ssący, który wyciągając powietrze spod samochodu, po prostu wciskał go w jezdnię. Wentylator włączał się automatycznie, gdy wóz przekraczał setkę, lub na żądanie. To rozwiązanie wzięto z konstrukcji już nie istniejącego Lotusa. Niskoprofilowe pełne gumy Goodyear'a dopełniały całości. Całą karoserię wykonano ręcznie w należących do BMW zakładach Rolls-Royce. Ale prawdziwe cudo kryło się pod maską. Specjalnie dla tego modelu zrezygnowano w klasycznego silnika tłokowego i zaprojektowano 5-litrową turbinę gazową. Ketlan sprawdził plany konstrukcyjne i doszedł do wniosku, że Niemcy pomniejszyli turbinę gazową z czołgu Abrams A1A7. Musieli wprawdzie zrezygnować z dodatkowej turbosprężarki, co spowodowało znaczny spadek mocy, ale zminiaturyzowany moduł intercoolera podciągnął moc prawie do poziomu wyjściowego. Ketlan uważał, że zastosowali turbinę ze względu na fantastyczne moce, które można osiągnąć i wyjątkowo cichą pracę. Jeżeli mieli jeszcze inne powody, to i tak nie miało to większego znaczenia. Turbina pracowała tak cicho, że z 50 metrów nie było słychać samochodu jadącego z prędkością 80 km/h. Szczytowa moc 420 koni mechanicznych pozwala na jazdę z prędkością prawie 500 km/h, a nad efektywnym przełożeniem mocy czuwała sterowana pokładowym komputerem automatyczna skrzynia biegów z modułem adaptacyjnym. Yates nie kłamał: znaleźli Dreamsa i jego 2 goryli już po 10 minutach poszukiwań. Razem z Akiko obserwowali go już od 3 dni, cały czas zmieniając samochody, aby nie budzić żadnych podejrzeń. Już pierwszego dnia Ketlan chciał kupić działkę "Białego Anioła". Wykombinował, że może uda zdobyć się proszek najprostszą metodą: kupna. Niestety, Dreams stwierdził, że nie ma i zaproponował w zamian całą gamę innych prochów. Teraz gościu stał oparty o ścianę budynku, a ochroniarze wolnym krokiem kręcili się w odległości około 10 kroków. Z daleka było widać, że chronią i nikt nie mógł mieć wątpliwości kogo. I słusznie: w takiej profesji liczy się respekt i szacunek, a nie latające dookoła pociski. - No i co, chyba spadamy? - usłyszał w uchu głos Akiko. Odruchowo spojrzał na zaparkowanego jakieś 100 metrów dalej grafitowego Chryslera Interpida. Siedząca wewnątrz Akiko cały czas obserwowała Dreamsa. - Wydaje mi się, że mamy wystarczająco dużo informacji. - Tak, trzeba przetrawić te informacje i zdecydować, co dalej. Ketlan dotknął tastera i 5-litrowa turbina gazowa zamruczała cichutko. Uwielbiał ten dźwięk. Rzucił okiem na monitor tylnej kamery, wyrzucił kierunkowskaz i wolno wyjechał na pustą ulicę. 3 minuty później ten sam manewr powtórzyła Akiko.
onkluzje są takie, że z jego chaty go nie wyjmiemy. To mała forteca. Prościej i pewniej będzie wydłubać go prosto z ulicy. Budda nic nie znalazł w Matrycy i ten handlarz jest naszym jedynym tropem - stwierdził Ketlan. Z tonu jego głosu jasno wynikało, że taki stan rzeczy nie cieszy go specjalnie. Ketlan skinął na Buddę, który rzucił na holo plan sytuacyjny miejsca, gdzie handluje Dreams. Ketlan, Barbara i Akiko ściszonymi głosami zaczęli dyskutować nad różnymi wariantami podjęcia. Po 3 godzinach i 15 puszkach Maxi-Coli mieli plan, który nie uwzględniał chyba tylko przypadkowo plączącego się w pobliżu psychosquad'u.
ondo, gotów - usłyszeli w uszach pozostali członkowie teamu. Hondo był kierowcą minivana Pontiac MaxiSpace, którym mieli wywieźć Dreamsa. Razem z nim był Budda, który podłączony do cyberdeka monitorował poczynania gliniarzy. - Akiko, gotowa - powiedziała cichym głosem ze swojego zaparkowanego przy następnej przecznicy Chryslera. - Barbara, gotowa - ubrana jak tania dziwka była jakieś 40 metrów od handlarza i szła uważnie przyglądając się mijającym ją samochodom. Raz nawet podeszła do jednego, ale chyba "nie mogli ustalić ceny". - 3, 2, 1... Wchodzimy - powiedział Keltan, otwierając drzwiczki BMW. Po chwili to samo zrobiła Akiko. Ketlan z zadowoleniem stwierdził, że Barbara nawet odrobinę nie przyśpieszyła kroku. Wszyscy ruszyli wolnym krokiem w stronę Dreamsa i jego goryli. Swoją drogą to dupy, a nie goryle. Zorientowali się, że coś jest nie tak, gdy podeszli do nich na jakieś 10 kroków. Zaczęli sięgać po broń, ale Ketlan i dziewczyny byli szybsi.
etlan odruchowo rzucił się na ziemię, gdy z dziwnym świstem przeleciał mu obok ucha pocisk, a zaraz potem drugi. Ze zdziwieniem stwierdził, że pociski leciały z tyłu i że jeden z ochroniarzy osunął się nie wystrzeliwszy nawet jednego pocisku. Jedyne, co przychodziło mu do głowy to to, że te pociski nie były przeznaczone dla niego. Po pierwsze, gdyby ktoś chciał go zastrzelić, to już leżałby martwy, a po drugie to goryl miał w głowie dwa gustowne, krwawe wykwity. Prawie równocześnie świsnęły 2 następne pociski i Dreams osunął się na ziemię. - Ketlan, z tyłu, zielona Toyota, dwóch kolorowo ubranych facetów, karabinki snajperskie, odległość 250 - głos Akiko w słuchawce był chłodny i rzeczowy. Zanim zdążył spojrzeć do tyłu, huknął Armalite .44 Barbary i Glock 30 Akiko. Pociski zagrzechotały o karoserię Toyoty. "Kolorowi" znowu wystrzeli 4 razy. Drugi goryl osunął się na ziemię. Neuralne dopalacze Ketlana zadziałały automatycznie. Naraz cały świat zaczął poruszać się jakby w mazi. Ludzie, dźwięki, wszystko poruszało się obrzydliwie powoli. W ręku Ketlana pojawiła się jego ulubiona Baretta M-24. Układ celowniczy w cyberoku ustawił się na głowę jednego z "kolorowych". Ręka z pistoletem na moment zesztywniała, a wskazujący palec zacisnął się na spuście. Do uszu Ketlana dobiegł rozciągnięty w czasie potrójny pomruk. Widział jak 3 pociski opuszczają lufę PM i mkną w stronę celu. Zanim facet zdążył się zorientować, co go za chwilę czeka, pociski kolejno wchodziły w jego czaszkę, powodując fascynujące rozbryzgi krwi i mózgu. Ketlan lubił ten efekt, gdy działały dopalacze: było coś mistycznego w tym powolnym locie czerwonych kropli krwi, szarej tkanki mózgowej i białych odłamków kości. "Kolorowy" powoli, jak liść falujący na wietrze, osunął się na ziemię. Ketlan przeniósł celownik na drugiego kolorowego, ale ten skrył się za Toyotą. Kierowany wyuczonym w Seals odruchem zlustrował otoczenie. Wszystko było w porządku za wyjątkiem jednego szczegółu: w bocznym oknie zaparkowanego jakieś 100 metrów dalej Forda zobaczył lufę. - Padnij - krzyknął, a jego krzyk zlał się z długą serią wystrzeloną z Forda. Układ celowniczy zamarkował cel, ręka błyskawicznie wycelowała Barettę i lufę opuściły następne 3 pociski. Uderzeniom pocisków w karoserię Forda towarzyszyły snopy iskier. - Cholera, pancerka - przeleciało Ketlanowi przez myśl. Odruchowo liczył pociski wystrzeliwane z Forda.- ...28, 29, 30... - Umysł Ketlana analizował rozkład rozbłysków z lufy i za cholerę nic się nie zgadzało. - Do czego on strzela? - nad głową Ketlana przeleciało kilka pocisków. Analizator dźwięku w jego cyberuchu stwierdził, że to pociski większe niż 10 mm. - Szlak by to, do niczego. On nas przyciska do ziemi. Po wystrzeleniu ostatniego pocisku szyba zamknęła się i Ford z rykiem silnika wystrzelił do przodu. Zniknął za następnym zakrętem. Ketlan znowu zainteresował się "kolorowymi". Właśnie znikali za Toyotą. Ketlan wycelował w samochód i rozpoczął systematyczny ostrzał. Akiko i Barbara przyłączyły się. Toyota też była opancerzona, więc nie wyrządzili jej żadnej szkody. Ketlan widział, jak "kolorowy" stojąc za samochodem zastanawiał się nad czymś intensywnie spoglądając za samochód. Po chwili z rezygnacją na twarzy wskoczył do Toyoty. Kierowca, który nie opuścił samochodu, przykopał w pedał gazu i samochód ruszył z piskiem opon. Tak jak Ford zniknął za najbliższym zakrętem. - Czysto. Czysto - usłyszał w słuchawce głosy Barbary i Akiko. - Hondo - rzucił w przestrzeń. Z oddali dało się słyszeć silnik Pontiaca. Świat powoli przyśpieszał. Ketlan rozejrzał się. Akiko i Barbara podbiegły do leżących na ziemi i sprawdziły ich stan. - Obaj goryle nie żyją. Podwójne postrzały w głowę. Dreams żyje, ale jest nieprzytomny. 2 postrzały w klatkę piersiową. - Na lekko zdziwione spojrzenie Ketlana Barbara dorzuciła - Sukinsyn ma ciężką kamizelkę. Przy ciałach zatrzymał się z piskiem opon Pontiac. Wyskoczył z niego Hondo, podbiegł do leżącego na ziemi Dreamsa i przyklęknął przy nim. Wyjął z kieszeni analizator, przyłożył mu do szyi i chwilę wpatrywał się w ekranik. - OK, żyje i przeżyje. Bierzemy go do wozu - podnieśli go w trójkę. Budda otworzył tylne drzwi minivana. Położyli Dreamsa na podłodze. Ketlan zastanowił się, dlaczego Dreams nie dostał w głowę, tak jak goryle. Chyba na moment wszedł w linię strzału i "kolorowy" spękał. Ketlan podbiegł do miejsca, gdzie stała Toyota. Pierwsze co rzuciło mu się w oczy, to długa rozmazana krwawa smuga, która skręcała za śladami palonych gum na asfalcie i urywała się gdzieś na wysokości tylnych drzwiczek. Druga to czarny karabinek leżący jakiś metr od kałuży krwi. - Pośpiesz się, gliny już tu jadą - Budda nie zapomniał o swoich obowiązkach. Ketlan podniósł karabinek bez specjalnego przyglądania mu się i biegiem ruszył do swojego BMW. Barbara siedziała już koło Hondo, a Akiko w swoim Chryslerze. Ketlan otworzył drzwiczki, wrzucił karabinek na siedzenie pasażera i wskoczył za kółko. Pasy z samonapinaczami przycisnęły go do fotela. Nacisnął taster, wrzucił sportowe przełożenie i kopnął pedał gazu. Turbina zawyła, automatyczna skrzynia dobrała optymalne przełożenie i wszystkie 4 koła popchnęły czarny bolid do przodu. Pozostałe samochody ruszyły również i każdy z nich skierował się inną trasą do domu. - Szofer, do domu - powiedział. Cyber Chauffeur, moduł sztucznej inteligencji, za który Ketlan dał na czarnym rynku 7,000 baksów, przejął kontrolę nad BMW. Ketlan skupił się na obserwacji otoczenia. Dojechał do domu nie niepokojony przez nikogo.
o u glin? - zapytał Ketlan. - Nic. Nie udało im się ustalić, kto strzelał i co się stało z Dreamsem. Podejrzewają walkę o teren. Świadczą o tym ciała ochroniarzy, a zniknięcie handlarza ma niby być sygnałem dla innych. Generalnie nikt nie kojarzy tego z nami - Budda uśmiechnął się i wypił łyk herbaty z filiżanki. Jak nie był podłączony do deka, to był całkiem znośny. - A my nie kojarzymy, kto ich załatwił - rzucił w powietrze Ketlan i uśmiech zgasł na twarzy Buddy. Ketlan jeszcze raz spojrzał na leżący na stole czarny karabinek. Podniósł wzrok i spotkał się ze spojrzeniem Akiko. Nie miała zadowolonego wyrazu twarzy. Ona też znała tą broń. - No co, wybieracie się na pogrzeb? - zapytała Barbara. Po chwili zrozumiała. - To ta broń. Co z nią? Nigdy jeszcze takiej nie widziałam. - To mnie specjalnie nie dziwi, chociaż wyprodukowali ją twoi byli pracodawcy. Nie byłaś w BiB snajperem, więc miałaś mało okazji na spotkanie się z nią. To Arasaka WSSA, zestaw snajperski, strzelający rozpryskową amunicją kalibru 3.5 mm. Wyposażona standardowo w tłumik dźwięku i błysku oraz lunetę Zaissa o powiększeniu dwunastokrotnym z komputerowo wspomaganym celownikiem laserowym, noktowizorem i dalmierzem. Broń jest smartowana. Zasięg około 600 metrów, ale na ten dystans z tego gnata to nawet ślepy trafiłby w puszkę od piwa. Używają jej siły korporacyjne, ale część produkcji szła dla wojska. Mieliśmy w Seals kilka egzemplarzy. Każdy musiał umieć z niej strzelać. - Czyli wynika z tego, że albo byli to chłopcy Arasaki, albo wojsko, albo broń jest nielegalna i to byli handlarze białym proszkiem - skonstatowała Barbara i wcale nie było jej dobrze z takim wnioskiem. - Tylko, że byli ubrani kolorowo, a nie na czarno - tak uwaga dotyczyła solosów z BiB. - No, wyduś to z siebie - powiedziała zniecierpliwionym głosem Akiko, widząc, że Ketlana nurtuje jakaś myśl. - Według mnie to było wojsko. - Na lekko zdziwione spojrzenie Akiko, dodał - Jeden z nich dostał ode mnie 3 pociski z Beretty. W głowę. Nie miał prawa przeżyć. A jednak ten drugi zabrał go do samochodu... My też zabieraliśmy swoich poległych. Bandyci i terroryści tego nie robią. Budda, który w milczeniu przysłuchiwał się dyskusji, też miał raczej nie wesołą minę. - Jak macie dochodzić do takich wniosków, to lepiej przestańcie myśleć. Ale gówno - westchnął. - Też tak sądzę... Nasz misio obudził się i można z nim porozmawiać - powiedział Hondo, który od dłuższej chwili stał oparty o drzwi i słyszał wnioski. - No, to chodźmy. Zobaczymy, czego się dowiemy - powiedział Ketlan.
rzesłuchiwanie jest sztuką, nad rozwinięciem której ludzkość pracowała od zarania wieków. Od kiedy pierwszy neandertal strzelił w kanciasty łeb drugiego neandertala, bo ten nie chciał mu powiedzieć, gdzie rośnie to czerwone do jedzenia, techniki przesłuchiwań są coraz efektywniejsze. Przypalanie ogniem, wyrywanie paznokci, łamanie kołem. Ale dopiero XX wiek przyniósł rozkwit tej dziedziny wiedzy. Powód był prosty: nauka. Gwałtowny rozwój farmakologii, toksykologii, psychologii i psychiatrii zaowocował rozwinięciem naprawdę efektywnych sposobów pozyskiwania informacji od ludzi, którzy nie mieli szczególnej ochoty dzielić się swoją wiedzą z innymi. Bardzo wiele osiągnęli w tej dziedzinie Rosjanie. Ich badania opierały się jednak głównie na psychologii i psychiatrii ze względu na słabe możliwości w dziedzinie farmakologii. Powód był prosty: brak funduszy, a na brak "chętnych" do udziału w eksperymentach w Związku Radzieckim, a potem Rosji nigdy nie narzekano. Ich szczytowym osiągnięciem była deprywacja sensoryczna, metoda dająca bardzo dobre efekty, ale wymagająca dużo czasu, a przesłuchiwany po takim badaniu nadawał się tylko do zakładu lecznictwa zamkniętego. Metoda polega na odłączeniu człowieka od jakichkolwiek bodźców zewnętrznych. Osiąga się to poprzez zanurzenie delikwenta w basenie ze słoną wodą, gdzie zasolenie jest dobrane tak, że siła wyporu równoważy siłę ciężkości. Przesłuchiwany traci poczucie kierunku i "lewituje". Basen jest wygłuszony i pozbawiony oświetlenia, więc bodźce słuchowe i wzrokowe również są wyeliminowane. I w takich warunkach trzyma się badanego, aż zaczyna bredzić. Po czym wyciąga się go z wody i zadaje pytania, obiecując równocześnie, że jeżeli odpowiedzi nie będą satysfakcjonujące, to wróci do basenu. Nikt nie chce wracać. W Europie i Stanach Zjednoczonych techniki psychiatryczne rozwijały się nieco słabiej, ale nadrabiano to z nawiązką farmakologią. Inhibitory bólu, pentatol, barbiturany, silne psychotropy. Prawie za wszystko płaciła Armia, więc fundusze były prawie nieograniczone. I to właśnie w Stanach opracowano najbardziej efektywną pod względem czasowym i stopnia wiarygodności zeznań metodę przesłuchań. Oparto się na spostrzeżeniu, że człowiek potraktowany zbyt dużą dawką bólu zeznaje to, co chce usłyszeć przesłuchujący. Zdarzało się więc, że przesłuchiwany, aby uniknąć nowej dawki bólu, przyznawał się do wszystkiego, łącznie z zabójstwem Martina Lutera Kinga, chociaż gdy ten ostatni zginął był tylko swędzeniem w kroczu swojego ojca. Z drugiej strony metody oparte na serum prawdy (pentatol i barbiturany) wymagały wiedzy ze strony przesłuchującego, o co pytać, gdyż odpowiednio podgrzany gość może odpowiadać tylko na konkretne pytania, niczego nie mówiąc z własnej inicjatywy. Dlatego połączono obie te metody w jedną całość. Pierwszy etap polega na podaniu przesłuchiwanemu inhibitora bólu i delikatnej obróbce ręcznej. Inhibitor wzmacnia ból kilkakrotnie i dlatego przesłuchujący nie musi się specjalnie napocić. W tej fazie przesłuchiwany jest zdolny do opowieści nie zawsze związanych z zadawanymi pytaniami, ale może w ten sposób podrzucić śledczemu pomysły na nowe pytania. Następnie gościa detoksykuje się, bo pentatol może interferować z inhibitorami. Po odtruciu napycha się więźnia pentatolem i zadaje pytania według uprzednio przygotowanej listy. Otrzymywane odpowiedzi są w 90% zgodne z prawdą. Szybko, czysto i bezpiecznie. Głowa Dreamsa z hukiem okręciła się w lewo. Po chwili wróciła na swoje miejsce, gdy Ketlan walnął mu dla odmiany z lewej ręki. - Posłuchaj, pajacu, nie mam czasu na zabawę z tobą. Mój kolega - tu wskazał na Hondo - proponował, żeby napakować cię pentatolem, ale to zajmuje za dużo czasu i musiałbym się wysilić nad wymyślaniem pytań. A tak, albo powiesz mi wszystko, co chcę wiedzieć, albo urwę ci łeb, a ty i tak wszystko mi powiesz. - Na poparcie swojego, trochę przydługiego wywodu strzelił go jeszcze raz. Tym razem dla odmiany od dołu w szczękę. Dreams podskoczył, ale pasy, którymi był przypięty do fotela, nie pozwoliły mu odlecieć zbyt daleko. - Dobra, powiem wszystko, tylko zapytaj - obróbka dała efekt szybciej niż Ketlan się spodziewał. Niewielka dawka inhibitora bólu zrobiła swoje. - "Biały Anioł" - było to bardziej stwierdzenie niż pytanie, ale Dreams wlot złapał o co chodzi. - Jakieś dwa, dwa i pół tygodnia zgłosili się do niego kobieta i mężczyzna i zaoferowali mu próbną partię nowego proszku. Powiedzieli, że nazywa się "Biały Anioł" i przedstawili jego działanie. Po prostu bomba, powinien iść jak świeże bułeczki. Proszek był konfekcjonowany w 1-działkowe pastylki, których było 200. Powiedzieli, że proszek ma być sprzedawany po 100 e$. Połowa ze sprzedaży miała być dla mnie, reszta dla nich. Powiedzieli też, że zgłoszą się za 2 tygodnie, aby dowiedzieć się, jakie było zainteresowanie proszkiem i ewentualnie podrzucić nową partię towaru, ale już nieco drożej. Nie pojawili się, a towar skończył się przedwczoraj. To było całkiem git dla mnie, bo zarobiłem szybko i bezboleśnie 10.000 - na uważne spojrzenie Ketlana dodał szybko - no 20.000, bo ta dwójka nie zgłosiła się po forsę. - To wszystko? - Akiko jakoś nie była specjalnie przekonana. - Nie, nie. Czterech moich klientów, trzy kobiety i jeden mężczyzna, którzy spróbowali i zasmakowali w "Białym Aniele" (kupili po około 15 działek) przestało do mnie przychodzić. Nie widziałem ich już z 4, 5 dni. Do tej pory powinno ich skręcić z głodu. Może przedawkowali, może... cholera wie co - dodał z głupim wyrazem twarzy. - Fiolka - powiedział Hondo, trzymając w ręku zwykłą fiolkę po tabletkach. - No właśnie miałem o tym powiedzieć - szybko zastrzegł się Dreams, żeby przypadkiem Ketlanowi nie przyszło do głowy odświeżyć mu pamięć. - Trzymałem w niej pastylki. - To właśnie chciałem usłyszeć - powiedział Hondo i trzymając fiolkę z nabożną czcią poszedł z nią do swojego laboratorium. - No, co jeszcze? - zapytała Akiko widząc, że Dreams chce z własnej inicjatywy podzielić się z nimi swoją wiedzą. - Ja, ten, no... i moi goryle, no... - zaczął Dreams. - Bo ci lutnę - powiedział ze zniecierpliwieniem Ketlan. Nie lubił, jak ktoś zaczyna się plątać. - No, nam się cały czas wydawało, że ktoś nas obserwuje przy pracy. Nie udało się nam tego ustalić, ale jak ktoś się na ciebie gapi, to takie uczucie jest, no wiecie... - zakończył zmieszany. Ketlan spojrzał na Barbarę i Akiko. Obie pokręciły głowami. Tak, on też uważał, że Dreams powiedział im wszystko, co wie o "Białym Aniele". Inne jego sprawy ich nie interesowały. - Budda, popracuj z nim nad rysopisem tej dwójki, potem spróbuj ich zidentyfikować. Potem niech Hondo opatrzy mu rany, da "śpiocha" i odwieźcie go tam, skąd go wydłubaliśmy. I zatrudnij sobie lepszych goryli, tamci i tak byli do dupy - powiedział Ketlan i wyszedł do kuchni po piwo. Przez twarz Dreamsa przeleciało coś na kształt psiej wdzięczności.
o robi Hondo? Ma coś konkretnego? - spytał Ketlan. - Jeszcze nie. Na ściankach fiolki było zbyt mało proszku do analizy spektrograficznej i trzeba było je replikować. To zajmie trochę czasu, ale nie trzeba będzie używać spektrografu, bo wzorzec chemiczny poda replikator. Wstępne wyniki oddziaływań będą z analizatora, ale coś pewnego będziemy wiedzieli, jak zapakuję jego wyniki do "Visible Human". Aha, przeczesałem Matrycę, ale gości o rysopisach podanych przez Dreamsa nie znalazłem. Swoją drogą to ciekawe... - Budda zajął się własnymi myślami. - Budda, sprawdź numery tego karabinka snajperskiego. To rzadka broń więc może coś wyniknie z poszukiwań. Hmm... - teraz dla odmiany Ketlan zajął się jakąś kołaczącą się w zakamarkach jego mózgu myślą. Ponieważ nie dodał nic więcej, Budda wpiął się do deka i zaczął surf. Ketlan kilkakrotnie machinalnie pociągnął piwo z puszki, prawie nie czując smaku. - Akiko, jaka broń strzela pociskami kalibru powyżej 10 mm? - spytał w końcu. - Budget Arms Auto 3, Sternmeyer Type 35, Armalite .44, Malorian Arms 3516, H&K MPK-11, Ingram MAC 14, jeszcze parę automatów i kilka ciężkich snajperskich. A co, egzamin ze znajomości broni? - spytała z uśmiechem. Ketlan nie podzielał jej wesołości i ponownie zapytał: - A ile z nich potrafi wypluć serię 30 pocisków? - Akiko spoważniała, bo załapała, o co mu chodzi. - Tylko Heckler & Koch MPK-2020 SMG. Tak, ale to broń popularna w Europie. U nas jest rzadkością. Budda, sprawdź jeszcze wszystkie informacje dotyczące tych ganów - była pewna, że Budda i tak wszystkiego słucha. Nie myliła się; Budda skinął głową w potwierdzeniu.
o, to po kolei. Na temat Heckler'ów i Arasaki nie znalazłem żadnych informacji. Według mnie to znaczy, że albo broń wypłynęła bezpośrednio z fabryki, co jest bardzo mało prawdopodobne, bo Hecklery są importowane, no chyba że zostały przemycone, ale nie sądzę, żeby ktoś zadawał sobie tyle trudu, albo broń była w posiadaniu wojska. Ale włam do wojskowych cyberfortec to już wyższa szkoła jazdy i potrzeba mi więcej czasu - podniósł wzrok na Ketlana, który skinieniem głowy wyraził swoją zgodę. - Dobra, wyniki będą za jakieś 3, 4 godziny - pociągnął łyk herbaty i kontynuował. - Już wcześniej wiedziałem, że wdepnęliśmy w gówno, ale nie sądziłem, że wpieprzyliśmy się po same uszy. Wszystko wskazuje, że zadarliśmy z Armią - przez twarz Ketlana przeleciał wyraz niesmaku. - Udało się replikować "Białego Anioła". Jego wzorzec chemiczny jest taki, że za samo prawidłowe nazwanie tego związku chemicznego należy się magisterium. Przeszukałem wszystkie znane mi bazy chemiczne, ale nie znalazłem takiego czegoś. Oznacza to, że związek pochodzi ze znacznej modyfikacji już istniejącego, lub jest wynikiem reakcji innych związków, albo oba te przypadki na raz. Tu potrzebna mi była pomoc Hondo - tu skinął na wymienionego. - Wstępne wyniki z analizatora w 100% potwierdzają raport Trauma Teamu. Według mnie posiadali próbkę, tylko z jakichś powodów nie udostępnili jej nam. Może testują, czy zasługujemy na wynegocjowane wynagrodzenie - tu wszyscy szeroko uśmiechnęli się, a najbardziej Barbara. - Potem, razem z Buddą przygotowaliśmy 2 zestawy danych. Jeden był programem dla "Visible Human", który oprócz wzorca chemicznego zawierał polecenia przetestowania na modelach "chorych", "osłabionych", "z nadczynnościami", "z niedoczynnościami" i co tam jeszcze można w człowieku wymyślić. W końcu Armia dysponuje potężniejszymi komputerami od naszych. A drugi to wzorzec chemiczny naszego proszku plus dane dla... algorytmów genetycznych - tu spojrzał na Buddę, który potwierdził, że dobrze mówi - które będą ten związek rozkładać i modyfikować na wszelkie możliwe sposoby, aby otrzymać coś podobnego do zapisanego w jakiejś bazie danych chemicznych. Tą robotę wykonuje dla nas komputer M.I.T. - Dlaczego właśnie ten? - spytała Akiko. - Bo jestem studentem tej szacownej uczelni - powiedział z niewinnym wyrazem twarzy Budda. Barbara wybuchła śmiechem. - I ilu jeszcze? - spytała. - No, tak chyba około 10 innych. - No i jakie z tego są efekty? - spytał rzeczowo Ketlan. - Na razie mamy wyniki z M.I.T. Są, delikatnie mówiąc, ciekawe. Po całonocnym boju komputer usunął późniejsze modyfikacje z "Białego Anioła" i rozłożył go na 2 substraty. Gdyby było ich więcej, to pewnie jeszcze nie mielibyśmy wyników. A efekt jest taki, że do produkcji "Białego Anioła" użyto 2 substancji chemicznych, znanych jako CLR i DQR. Ich nazwy chemiczne są i tak za długie, aby się nimi zajmować. Synteza tych substratów jest obrzydliwie droga; do każdego z nich wymagana jest instalacja i półprodukty za około parę milionów baksów. A to oznacza, że mogą sobie pozwolić na nie baaardzo bogate korporacje lub Armia - stwierdził Budda. - Moim zdaniem to Armia. Nie sądzę, żeby na przykład Arasaka topiła kilkanaście milionów dolców, aby wyprodukować taki proszek. Za dużo mniejsze pieniądze można mieć usługi Trauma Teamu i całą ciężarówkę równie fajnych proszków - powiedział rzeczowym tonem Hondo. Wiedział, przynajmniej w przybliżeniu, jakim sprzętem chemicznym dysponowały korporacje. - Czyli ponowne zanurzenie w głębokim gównie - stwierdził z rezygnacją Ketlan. - Niestety, tym bardziej, że Armia może sobie pozwolić na wywalenie takiej góry forsy i testowanie koktajlu na ulicy, a korporacja raczej nie... - dodała Akiko. Twarz Buddy stężała w skupieniu. Pewnie coś przyszło z Matrycy. - O ja pierdolę... - wyszeptał Budda. Wszystkich zszokowała ta wypowiedź, bo Budda właściwie nie używał takiego słownictwa. - Hondo, idź na swojego deka i zapoznaj się z wynikami. Medyk wszedł do swojego sanktuarium. Usiadł przed dekiem i zaczął wpatrywać się w to, co na nim się wyświetlało. Po chwili oparł się wygodnie i zamknął oczy. Na twarzy było widać, że nad czymś intensywnie myśli. - Budda, chodź tutaj - zawołał trochę dziwnym głosem. Netrunner szybkim krokiem poszedł do Hondo. Chyba orientował się, o co chodzi. Usiadł i zamienili ze sobą kilka słów. Hondo popukał w holo swojego deka i coś tłumaczył Buddzie. Po chwili ten zanurzył się w Matrycy. Nie był tam długo. Na ekranie jego deka widać było jakiś dokument z nagłówkiem: N.C.P.D.
o i Budda ma swojego wampira - oznajmił Hondo. Na zdziwione spojrzenia reszty, dodał - Dostaliśmy właśnie wyniki z "Visible Human". W 99 przypadkach na 100 "Biały Anioł" działa tak, jak to wynikało ze wstępnej analizy: proszek-cudo, nic tylko grzać. Ale pozostaje ten jeden przypadek. Gdy ćpun na nadczynność przysadki mózgowej, to objawiają się bardzo silne działania uboczne: światłowstręt, bardzo silna agresja, uczucie alienacji i wyższości oraz hematofilia. Następują jakieś interferencje z adrenaliną i wszystko się sypie. - A co ma wspólnego wampir z niską krzepliwością krwi? Co, lepiej się pije? - Barbara najwyraźniej się dobrze bawiła. Fakt, że jej nastrój udzielił się innym. - Nie hemofilia, tylko hematofilia - powiedział Hondo. - Hemofilia to faktycznie niska krzepliwość krwi. Hematofilia natomiast to chorobliwy pociąg do krwi. - No a wampir? - spytał Ketlan. - Pamiętacie policyjny raport o tej dziewczynie, którą znaleźli prawie bez krwi? To pasuje dość dobrze. Można pogrzebać w sprawie, bo jest trop. Dziewczyna miała na lewej piersi wytatuowaną sylwetkę kobiety w aureoli. Pogrzebałem trochę w Matrycy i ustaliłem, że taki znak noszą "Córki Ewy" - powiedział Budda. - Jakiś gang? - zapytała Barbara. - Tak, ale nie taki normalny. To prawdziwe szajbuski. Wierzą, że kobiety są rasą wybraną i czekają, aż ta najwierniejsza z nich będzie miała niepokalane poczęcie i urodzi Mesjaszkę, która zbawi cały świat. Według mnie, będą gadały tylko z kobietą. - Akiko, pojedziesz? - spytał Ketlan. Z jej miny widać było, że jest to ostatnia rzecz, którą chce zrobić. Akiko nie cierpiała fanatyków. Właśnie taka banda naćpanych psycholi wystrzelała jej oddział w Bejrucie.
iałeś rację, Budda, to prawdziwe szajbuski - zmęczonym głosem powiedziała Akiko, waląc się na fotel. Hondo podsunął jej otwartą puszkę z Cuba Libre, którą przyjęła z wdzięcznością. - Zaczęły mnie wypytywać, czy jestem dziewicą i zaproponowały mi przystąpienie do wierzących. Ja pierniczę, ale walnięte - Akiko pociągnęła łyk trunku z puszki. - Generalnie pieprzyły jak niedosunięte, bo faktycznie nie ma tam facetów, ale udało mi się porozmawiać z taką małą, przestraszoną. Ta lalka stwierdziła, że widziała Antychrystkę. - Co widziała? - Barbara miała jakiekolwiek problemy z pojęciem tego, czego słuchała, chociaż jej IQ wynosił 125. - Antychrystkę, wcielenie Szatana. Mówi, że przypadkiem widziała jak Rebekę, tą zabitą, zaatakowała opętana. Zabiła ją gołymi rękami ze szczególnym okrucieństwem, a potem wypiła jej krew i odleciała. Małej popierdzieliło się od tego w bańce i dlatego wszystkie pozostałe traktują ją teraz jak coś w rodzaju proroka. Sorry, prorokini - Akiko miała najwyraźniej dość. - Zastanawiam się, kto wpadł na pomysł wyprodukowania i testowania na ulicy takiego prochu. To trzeba mieć porypane dokumentnie w czaszce - Hondo był po prostu totalnie zdegustowany. - Ja, niestety, domyślam się, kto to mógł być - powiedział, milczący dotąd Ketlan. - Myślisz o tym samym, co ja? - zapytała z rezygnacją w głosie Akiko, bo z góry znała odpowiedź. Ketlan powoli skinął głową. - A ja nie byłbym już taki pewny - powiedział lekko rozmazanym od dopalaczy głosem Budda. Wszyscy przyjrzeli mu się bliżej; Budda prawie nigdy nie stymulował się podczas hackingu. - Udało mi powiązać większość wątków tej sprawy w jednym miejscu. - Gdzie? - pytanie Ketlana było nad wyraz konkretne. - Spalony magazyn - powiedział z triumfem w głosie Budda i rzucił na holo kopię jakiegoś dokumentu. - Spójrzcie. Ketlan i Akiko od razu rozpoznali wojskowy protokół. Zaczęli go czytać. Pięć tygodni temu grupa nieznanych sprawców dokonała ataku na magazyn FSD-08. Sprawcy, po infiltracji systemu zabezpieczeń, wjechali na teren bazy. Następnie zlikwidowali ochronę składu 4C i weszli do środka. Podczas załadunku na ciężarówkę kradzionego sprzętu, zostali zaskoczeni przez patrol, który ostrzelali. W pośpiechu załadowali się na ciężarówkę i oddalili w stronę bramy wjazdowej. Pośpieszne oddalenie się spowodowało porzucenie skrzyni, w której znajdowały się pistolety maszynowe Heckler & Koch MPK-2020 SMG z celownikami i odpowiednią amunicją. Jedyny ocalały żołnierz patrolu stwierdził, że napastników było co najmniej 4. Gdy ciężarówka oddaliła się na odległość około 150 metrów od składu 4C, wewnątrz składu wybuchł pożar. Ranny żołnierz patrolu, stwierdził, że pożar najprawdopodobniej został spowodowany wybuchem dużego ładunku termitowego, co potwierdzili saperzy, dokonujący oględzin, oraz lekarz, który odkrył na ciele żołnierza liczne oparzenia 3 stopnia. Tymczasem ciężarówka ostrzelała wartę przy bramie wjazdowej i po jej sforsowaniu, oddaliła się w stronę miasta. Żołnierze, którzy ostrzeliwali oddalający się pojazd, stwierdzają z całą pewnością, że ciężarówka była opancerzona. Długotrwałe oględziny zgliszcz pozwoliły stwierdzić, że skradziono 5 skrzyń z pistoletami maszynowymi Heckler & Koch MPK-2020 SMG (razem 25 sztuk), jedną skrzynię z systemami snajperskimi Arasaka WSSA oraz co najmniej 3 pojemniki z chemikaliami o przeznaczeniu wojskowym. Wykaz numerów seryjnych skradzionej broni podany został w załączniku nr 1. Bilans strat podany został w załączniku nr 2. Wnioski z oględzin miejsca napadu podane zostały w załączniku nr 3. - Wygrzebałem to z komputera sekcji S-2 - powiedział Budda. Ketlan i Akiko wiedzieli, że S-2 to rozpoznanie i kontrwywiad. - Tu, w załączniku nr 1 jest numer tej spluwki, którą znalazłeś. Oznacza to, że strzelali do Dreamsa sprawcy tamtego włamania. Załącznik nr 2 to chłam, nic ciekawego. Z załącznika nr 3 wynika, że z napadem mógł być powiązany ktoś, kto pracuje, lub pracował w magazynie. Ciekawe i według mnie wymagające sprawdzenia. Ale najlepsze jest zakończenie tego kwitka. Na końcu jest zdanie: Analiza WCBNS znajduje się w dokumencie WCBNS/2020/STSZ/72 (wymagana odpowiednia autoryzacja). - A co to jest WCBNS? - spytał Ketlan. Był przecież w wojsku, ale nigdy o czymś takim nie słyszał. - Ja też nie wiedziałem, ale teraz już wiem - powiedział z niekłamanym podziwem dla samego siebie Budda. - To dlatego te dopalacze. Musiałem przejść wojskowy czarny lód. Każdy z nich wiedział, co to oznacza, chociaż nikt nie był netrunnerem. Czarny lód, najlepsze zabezpieczenie jakie można było kupić lub wykonać. Dodatek "wojskowy" oznaczało w tym przypadku "najlepszy". Jeden błąd Buddy i już nigdy nie wstałby od swojego deka. - W żadnym systemie wojskowym i cywilnym nie natknąłem się na nazwę WCBNS. Miałem natomiast lokacje 3 systemów wojskowy, chronionych przez lód. Dwa niebieskie to był wafel. Ośrodki badań nuklearnych i laserowych. Swoją drogą sporo informacji, na których można nieźle zarobić - Budda rozmarzył się na chwilę, ale zaraz wrócił do rzeczywistości. - Ten trzeci to było to. WCBNS: Wojskowe Centrum Badań nad Neurostymulacją. Po naszemu to dysponująca prawie nieograniczoną kasą i wiedzą koksownia. Pracują tam nad koktajlami wojskowymi, ale takimi, od których opisu działania jeżą się włosy na głowie. To, co czasem pojawia się na ulicy w celach testowych, to oranżada. Poza furą danych, które skopiowałem dla siebie, znalazłem również ten tajny dokument. Przepuściłem go przez Rafflesa, bo był zakodowany i mam. Eksperci w WCBNS stwierdzają w nim, że z magazynu podczas włamania skradziono, oprócz broni (to ich zupełnie nie interesowało), również 2 pojemniki z neurochemikaliami: CLR i DQR. Eksperci nie znaleźli tych pojemników, a analiza spektrograficzna nie ujawniła śladów tych specyfików w pogorzelisku. W trzecim pojemniku znajdowały się półprodukty jednego składnika gazu trinarnego VX3. Eksperci nie widzą zagrożenia ze strony tego półproduktu. Konkluzją tego dokumentu było to, że włamania dokonano najprawdopodobniej dla neurochemikalii, a kradzież broni była tylko dla zmylenia. - No, to mamy już 3 elementy układanki: Hecklery, Arasaka i neurochemki. Teraz pozostaje tylko ustalić, kto to wszystko rąbnął - humor Ketlana jakoś nie udzielił się innym. - Wydaje mi się, że wojskowi idą w dobrą stronę. Kombinują, że w kradzieży maczał palce ktoś z bazy, albo ktoś, kto pracował kiedyś w bazie - powiedziała Akiko. - Tak też pomyślałem i sporządziłem taką listę. Znowu musiałem się podpierać Rafflesem, bo część informacji była zakodowana - Budda był bardzo zadowolony ze swojej operatywności. - To dziwne, tego się nie praktykuje... To może znaczyć, że ta składnica to coś więcej niż magazyn importowanej broni - Ketlan tylko utwierdził innych w przeświadczeniu, że coś cholernie śmierdzi. - Przetrzepałem listy etatowe i wszystko, co można znaleźć o człowieku w Matrycy - wszyscy wiedzieli, że jak ma się dobre wejścia, to znaleźć można prawie wszystko - i wyselekcjonowałem 2 nazwiska: sierżant G. I. James i emerytowany major R. T. McKenna. Pierwszy jest bardziej obiecującym śladem. Jest ekspertem od elektroniki i systemów zabezpieczeń. Z analizy jego konta bankowego wynika, że wydaje trochę więcej, niż płaci mu Armia. Brak jest śladów, żeby pracował jako konsultant, czy coś takiego. A trzeba zaznaczyć, że do rozbrojenia systemu zabezpieczeń składu 4C potrzebny był tego typu fachowiec. Sierżant mieszka na terenie magazynu, więc tam go nie dostaniecie, ale z wypływów z jego konta wynika, że prawie codziennie wypija 2-3 piwa w "Grzęzawisku", tak koło 21:00. Tu jest jego zdjęcie - Budda rzucił na holo obraz twardziela z kwadratową szczęką wciśniętego w łaciaty mundur. - Drugi gość pracował z magazynie przez ostatnie 4 lata służby w wojsku. Był tam zastępcą szefa magazynu i przez to podlegała mu cała logistyka i bezpieczeństwo bazy. Odszedł z wojska na własną prośbę 1,5 roku temu. Za swoją odprawę kupił udziały w jakiejś firmie, ale nigdzie nie ma śladów jakiej - powiedział Budda. - No, to ten drugi wydaje mi się przecież lepszy, nie? - spytał Ketlan Akiko. - Nie, ten drugi jest gorszy - odpowiedział zamiast niej Budda. Na ich zdziwione spojrzenia, dodał - Bo nie żyje.
luminiowa kulka głośno plasnęła o ścianę. - Pierdzielony kombinator - Ketlan był wściekły. - 3 dni łażenia za Jamesem i wszystko na nic - jednym haustem wypił całą puszkę piwa, zgniótł ją w kulkę i cisnął nią o ścianę. Wylądowała obok poprzedniej. Sierżant James okazał się totalnym niewypałem. Bez większego problemu zdjęli go z ulicy, jak wracał z "Grzęzawiska". Zaaplikowali mu inhibitor bólu, trochę obili, a potem napakowali pentatolem. Śpiewał lepiej niż w operze. Ale nie o tym, czego chcieli usłyszeć. Facet nie sprzedał składu napastnikom. Sprzedaje co miesiąc "nadwyżki magazynowe" i tym sobie dorabia. Wkurzony Ketlan kazał napakować go skopolaminą i wpompować mu do żołądka 2 litry piwa. Podrzucili go w pobliże domu. Czysta robota; jutro nic nie będzie pamiętał, poza kacem-gigantem. - No, i co teraz? - spytał przestrzeń Ketlan. Przestrzeń nie chciała odpowiedzieć.
hyba coś mam - powiedział Budda, wychodząc ze swojego pokoiku. - Ten major miał komórkę... - Phi, ja też mam - przerwała mu Barbara. - Płacisz za nią? - spytał Budda. - No pewnie, inaczej mi wyłączą - Barbara spojrzała na niego jak na ostatniego głupka pytającego o rzeczy oczywiste. - No właśnie, majorowi nie wyłączyli... - Budda spojrzał na wszystkich triumfalnie. - To znaczy, że ktoś za nią płaci. A kto może płacić za komórkę martwego człowieka? - zastanawiała się głośno Akiko. - Ktoś, kto ma więcej pożytku z martwego majora niż z żywego... Wywiad... Bez sensu... WCBNS... Bardzo możliwe... Ktoś, kto chce, żeby dzwonili do trupa... Bez sensu... Sam trup... Bez sensu... - Tak, o ile trup jest rzeczywiście trupem - powiedział Budda. Jakoś nikt się nie roześmiał. - Jaką firmę kupił McKenna przed śmiercią? - spytał Ketlan. - Najlepszy dowcip polega na tym, że nie idzie tego ustalić. Ktoś bardzo dokładnie zatarł ślady tej transakcji. Był w tym bardzo dobry. Sam nie zrobiłbym tego lepiej - w głosie Buddy słychać było lekką nutkę uznania. - Ale mogę sprawdzić dokładnie tą komórkę. Mam Phone Home do przechwytywania i śledzenia połączeń telefonicznych. - Dobra, zrób to. Potem powiesz, co nakręciłeś - powiedział Ketlan i zajął się piwem i holo. I tak nie miał nic lepszego do roboty.
udda podłączył decka do infozłącza i zapadł się w Matrycę. Stał we fragmencie pustej przestrzeni. W oddali widać było kilka kolorowych wysp lokacji. Tym razem to nie one go interesowały. Sięgnął do kieszeni i wyjął z niej telefon komórkowy. Był większy od standardowych modeli, bo miał dobudowany moduł śledzenia połączeń. Wystukał numer komórki McKenny. Po chwili z telefonu wyprysnęła pomarańczowa nitka i pognała w pustą przestrzeń. Budda wiedział, że najpierw skieruje się do lokacji AT&T. Poleciał wzdłuż nitki. Z dala zobaczył cyberfortecę AT&T. Nitka wchodziła do jej wnętrza, ale jakieś 50 metrów dalej wychodziła przez śluzę i biegła w otwartą przestrzeń. Wszystko w porządku. Budda ominął cyberfortecę i przyśpieszył. We włosach czuł lekki powiew, a przed sobą miał zupełnie pustą przestrzeń. Po pewnym czasie przestrzeń zaczęła zapełniać się lokacjami. Większość z nich była bardzo kolorowa i fotorealistyczna. To pewnie najlepsze hotele i ekskluzywne sklepy, właściwie tylko one ładowały taką kapuchę na reprezentację. Cienka, pomarańczowa nitka znikała wewnątrz jednej z lokacji. Budda wszedł do niej. Była niezabezpieczona. No, nie całkiem. Nitka dochodziła do biurka, na którym leżał notatnik i stała starodawna krosownica telefoniczna. Za biurkiem siedziała blond sekretarka w lekko skośnych okularach i ze słuchawkami na uszach. Budda stanął trochę z boku i zajrzał jej przez ramię. Sekretarka zapisała w notatniku jego numer komórki i przerzuciła przełącznik na krosownicy. Pomarańczowa nitka wyprysnęła z urządzenia i poleciała z powrotem równolegle do poprzedniej. Budda puknął lekko blondynę w drugie ramię. Gdy odwróciła głowę, wyrwał jej z notatnika kartkę ze swoim numerem telefonu. Nie zauważyła tego. Budda uśmiechnął się. Lamerski program. Budda rzucił jej ostatnie spojrzenie i poleciał wzdłuż nowej nitki. Sprawdził na swojej komórce numer wybieranego telefonu. Był inny niż ten, który wybrał. Zanotował go sobie. Rozluźnił się. Miał przed sobą chwilę spokojnego lotu. Gdy przestrzeń zaczęła wypełniać się lokacjami, z satysfakcją zauważył, że nitka biegnie z powrotem do Night City. Przynajmniej nie będą daleko szukać. Nitka znikła w cyberfortecy AT&T. Budda wszedł tam również, ale nie podążał za nią dalej. Wyłączył swoją komórkę i nitka znikła. Nie potrzebował jej już. W bazie danych abonentów sprawdził, do kogo należy numer. Zapisał sobie to nazwisko. Potem wyszukał w bazie to właśnie nazwisko. OK, było tylko jedno. Gość był ich.
powiadaj, Budda, wrażenia z lotu na?... - nie dokończyła pytająco Barbara. - Na Bahamy i z powrotem do Night City. Facet mieszka w naszym mieście i nazywa się Richard Bennett Halloway. Jest szefem ochrony w Mind Improvement, Ltd. Firma mieści się przy Belgravia Ave. 1223 - Budda zdążył już sprawdzić większość danych o ich gościu. - Przeanalizowałem jego konto bankowe i wyszło, że okrężną drogą, ale to on płaci za komórkę McKenny. A teraz najlepsze. Halloway miał 4 miesiące temu mały wypadek samochodowy. Nic poważnego, zwichnięta ręka, obite żebra. Jego firma jest wysoko ubezpieczona, więc trafił do szpitala korporacyjnego, gdzie zrobiono mu wszystkie badania, łącznię z badaniami DNA pod kątem mutacji, degradacji, nowotworów itp. Wziąłem sobie opis jego DNA i porównałem z DNA McKenny. I zgadnijcie, co mi wyszło? - Budda pociągnął po innych tryumfalnym wzrokiem. - Podobne. Bracia? - spytał Ketlan. - Nie - odpowiedział Budda. - Identyczne. To jest ten sam facet. Jego historia pracy w Mind Improvement jest sfałszowana. Bardzo dobrze sfałszowana. - Kto to mógł zrobić? - spytała Akiko. - Ktoś bardzo dobry pracujący niezależnie, albo tygrysy - Ketlan skrzywił się, jakby ktoś mu wcisnął w cztery litery cytrynę. Tygrys to popularne określenie netrunnera pracującego dla Armii. A Armia nie żałowała pieniędzy na ich pensje i dlatego mogła sobie pozwolić na najlepszych. No, prawie najlepszych. - No, i jakie wnioski? - spytał Ketlan. Chociaż kilka z nich miał gotowe, to wolał skonfrontować je z innymi. Szczególnie zależało mu na opinii Akiko. - Po pierwsze, trup żyje i ma się jeszcze lepiej niż za życia. Oznacza to, że w śmierci i zmartwychwstaniu pomógł mu ktoś potężny. Daje to dwie możliwości: Armia lub któraś korporacja. Trzeba by sprawdzić, kto tak naprawdę stoi za Mind Improvement. Jeżeli Armia, to trzeba będzie dowiedzieć się, kto dokładnie: wywiad, WCBNS, Pentagon... Jeżeli korporacja, to znowu mamy dwie możliwości: korporacja, albo znowu Armia, która może chcieć po cichu kontrolować poczynania tej korporacji. Po drugie, atak na składnicę. Halloway co najmniej maczał w tym palce. Wiedział prawie wszystko o niej, bo był tam szefem ochrony. Trzeba sprawdzić, kogo zatrudnia Mind Improvement w ochronie, to może być niezły trop. Można sprawdzić ich grafik dyżurów, co który robił w czasie napadu, chociaż podejrzewam, że jeżeli maczali w tym swoje łapki, to się odpowiednio zabezpieczyli. - Dobra, zajmiemy się wszystkim po trochu. Budda, trzep cyberfortecę Mind Improvement. Hondo pomoże ci zinterpretować dane medyczne - Hondo bez słowa skinął głową. - Ja, Akiko i Barbara obserwujemy Halloway'a. Po dwoje, zmiana pary 3 razy dziennie. Do roboty - Ketlan wiedział, że czekają ich znowu 2 - 3 dni ciężkiego tyrania. A miała być łatwa forsa...
o, przerwa? - spytał Budda, widząc, że Ketlan wychodzi z trenażera. W powietrzu rozszedł się zapach prochu strzelniczego. - Zmiana Barbary i Akiko? - Taaa... - powiedział od niechcenia Ketlan, odkręcił z lufy nakrętkę do ślepaków i odłożył na półkę swoją Barettę. - Lepiej powiedz, co masz. - A, same ciekawe rzeczy. Jak na firmę farmaceutyczną, to nawet bardziej niż ciekawe... - Ja już mam podniesione ciśnienie, więc nie wysilaj się - powiedział Ketlan. - No dobra. Właściwie nie istnieje coś takiego jak cyberforteca Mind Improvement. Do Matrycy podłączony jest jeden cienki serwer, który kontroluje zabezpieczenia firmy. I to wszystko. Cała reszta jest w środku, wyizolowana z sieci. Jeżeli chcemy wiedzieć, co tam robią, to można to zrobić tylko "z uchwytem". Mam typy wszystkich sterowników, więc nie powinno być problemów z neutralizacją - powiedział Budda. "Facet z uchwytem" - kretyńska nazwa, ale najlepiej oddawała istotę metody. Wymyślono ją i doprowadzono do perfekcji pod koniec ubiegłego wieku w Izraelu. W interesującym obiekcie komando Mossadu likwidowało wszelkie zabezpieczenia fizyczne (zamki i alarmy) i organizacyjne (ochrona), a następnie "wnosiło za uchwyt" fachowca, który pozyskiwał interesujące ich dane. Czasami był to netrunner, czasami kasiarz. Cicho zabrzęczały drzwi windy, rozsunęły się i do siedziby weszły Akiko i Barbara. Ketlan widział w swoim cyberoku godzinę. Była 14:12. Dziewczyny skończyły obserwacje Halloway'a i jego firmy. - Miałeś rację, Ketlan. Halloway jest poza naszym zasięgiem. Albo włamiemy się do jego domu, jak go nie będzie i poczekamy, albo wydłubiemy go z samochodu. Za każdym razem potrzeba ręcznych granatników przeciwpancernych i tony C-6 - powiedziała Barbara zrezygnowanym tonem. Akiko przytaknęła jej w milczeniu. - Idę wziąć prysznic. Budda uśmiechnął się lekko. Zamontował pod prysznicem mikrokamerę, którą podglądał biorące prysznic dziewczyny. Uważał, że to zdrowsze niż zabawa na Matrycy z Cyber Nimfo. Cyber Macho w ogóle nie wchodził w rachubę: Budda był ekstremalnym hetero. - A jak sprawa Mind Improvement? - spytała Akiko. - Tylko "uchwyt" - powiedział Ketlan. - Barbara, pośpiesz się. Będziemy myśleć - powiedziała Akiko i uśmiechnęła się szeroko. Lubiła trudne akcje i lubiła je planować. - Budda, jak już skończysz podglądać Barbarę, to zajmij się symulacją obezwładnienia zabezpieczeń. Budda zbaraniał. Myślał, że nikt nie wiedział, że tam jest kamera. Nie wziął pod uwagę, że Ketlan wypatrzył ją swoim cyberokiem i powiedział o tym dziewczynom. One jednak miały dobre serca i dostarczały Buddzie niezapomnianych wrażeń estetycznych.
udda po cichu przeszedł obok strażnika, który patrzył w drugą stronę. A miał na co: w odległości jakichś 30 metrów przechodziła blond lalka o wymiarach 110-60-90, pełna fotorealistyka i kuszącym wzrokiem spoglądała na strażnika. Budda wykorzystał do zrobienia ikony do tego programu wzorzec ciała Barbary, który miał z kamery pod prysznicem. Przechowywał go w swoim deku jak najcenniejszy skarb, o czym nikt nie wiedział. Przypadł do cyberścianny i przykleił do niej Intrusiona. Po dłuższej chwili otworzył się portal, przez który wszedł do środka. Zwinął portal i był już wewnątrz cyberfortecy Mind Improvement. Rozejrzał się wokoło. Nic, cisza. Na zewnątrz blond lalka stała kołysząc biodrami i patrzyła kusząco na wartownika. Widząc, że ten nie podchodzi, a Budda wszedł do środka, wzruszyła lekko ramionami i kołysząc biodrami znikła w portalu. Budda rozejrzał się uważnie. Tak, jest serwer, kilkadziesiąt połączeń do urządzeń zewnętrznych. Obmacał delikatnie serwer i przykleił do niego Padlocka. Po chwili sygnały z urządzeń zewnętrznych zasypały jego mózg. Szybki przegląd pomieszczeń i urządzeń monitorujących pozwolił stwierdzić, że całej firmy pilnuje tylko 3 ochroniarzy i cała masa czujników, ale te były już pod kontrolą Buddy. Crystall Ball zmienił kąt patrzenia kamery zainstalowanej na tyłach budynku, a Genie otworzył znajdujące się obok nich drzwi.
kryty poza zasięgiem kamery Ketlan przez teleoptykę obserwował drzwi dla dostawców. Po jakichś 5 minutach zauważył, że pomiędzy nimi a ścianą pojawiła się wąska szczelina. - Uwaga, wchodzimy - powiedział cicho Ketlan i ruszył pierwszy. Za nim szła Akiko i Hondo. Barbara zamykała. Wszyscy trzymali w rękach broń. Cała czwórka weszła do budynku. Barbara zamknęła za sobą drzwi. Po chwili elektroniczny zamek włączył się ponownie. Żadne z nich nie widziało już, jak kamera powróciła do normalnej pozycji roboczej. Szli według zaplanowanej przez Buddę marszruty. Zawsze, gdy wchodzili do jakiegoś pomieszczenia kamera patrzyła "przypadkowo" w inną stronę, a zamki otwierały się 3 kroki przed nimi. Raz zamek nie otworzył się. Wszyscy przyklękli i wycelowali broń w zamknięte drzwi. Ketlan usłyszał ciche kroki, które przeszły obok drzwi i po chwili ucichły. Zamek otworzył się. Wyjrzał ostrożnie na korytarz, ale nie było nikogo. Dał ręką znak i ruszyli dalej. Po 5 minutach marszu, nie niepokojeni przez nikogo, dotarli do pancernych drzwi. Napis informował, że mieści się tutaj biuro ochrony. Ketlan ustawił jakieś 15 metrów od drzwi małego MusicMana i włączył go. Wycelował swoją Barettę w drzwi i przełączył ją na ogień pojedynczy.
chroniarz siedział z nogami na konsoli i miał już wszystkiego dość. Po 7 godzinach dyżuru można było z nudów zdechnąć. Nawet nie było tutaj holo. Halloway powinien sam posiedzieć te 12 godzin w takich warunkach. Dobrze, że przynajmniej była lodówka z Maxi-Colą. Oczywiście żadnego alkoholu. Pieprzony maniak. Zza drzwi zaczęło dochodzić dziwne dudnienie. Ochroniarz przysłuchiwał się przez chwilę i doszedł do wniosku, że to od strony laboratorium, na prawo. Spojrzał na display, ale kamera zamontowana na korytarzu patrzyła akurat w lewo. Położył rękę na padzie i zaczął ją okręcać w prawo. Obraz zaczął się zmieniać, ale po 5 sekundach kamera stanęła i za cholerę nie chciała obrócić się dalej. Dziwne dudnienie przybierało na sile. Ochroniarz cofnął kamerę i spróbował obrócić ją jeszcze raz. Znowu bez rezultatu. - Szlag by to trafił, ale złom - powiedział do siebie wkurzonym głosem ochroniarz. Po chwili dodał głośniej - Log, zanotować: awaria kamery numer 8A, dziwnie dudnienia od strony laboratorium 4, brak możliwości sprawdzenia zdalnego, pozostała ochrona w drugim skrzydle budynku. Wychodzę z pomieszczenia. Koniec zapisu. Wstał zza konsoli i podszedł do drzwi. Stanął przed nimi nieruchomo. Jedna z mikrokamer zlokalizowała jego oko i laser małej mocy wystrzelił w nie krótką wiązkę. Źrenica zareagowała. Zamek upewnił się, że stoi przed kamerą żywy człowiek, a nie kawałek fotografii. Druga mikrokamera wiedział już, gdzie ma patrzeć. Błyskawicznie przeanalizowała rysunek oka i porównała go ze wzorcem i grafikiem dyżurów. Wszystko się zgadzało, drzwi zaczęły się otwierać. Ochroniarz czekał cierpliwie. Drzwi były ciężkie, więc otwierały się powoli. Gdy uchyliły się na jakieś 10 centymetrów, kątem oka zobaczył błysk na korytarzu. Nie poczuł, jak 9 milimetrowa kula wchodzi gładko w głowę, a jego martwe ciało uderza w ścianę i zsuwa się z niej na podłogę.
dy drzwi uchyliły się na jakieś 10 centymetrów, Ketlan wycelował w głowę, której fragment widział przez szczelinę. Ręka mu zesztywniała, a wskazujący palec nacisnął spust. Ciche "pfut" i człowiekiem za drzwiami rzuciło na przeciwległą ścianę. Ketlan wyłączył MusicMana. Przez ciągle otwierające się drzwi wcisnął się do środka Hondo. Trzymał w ręku małego deka, który w domu przygotował mu Budda. Rozejrzał się po konsoli i znalazł interesujące go łącze. Podłączył do niego deka i skinął głową, że wszystko gotowe. Teraz oni kontrolowali całe Mind Improvement. Budda mógł się wylogować i dołączyć do nich. Usiedli w ciszy i czekali. Ketlan sprawdzał na displayach, gdzie jest reszta ochroniarzy. Wszystko było w porządku. Byli tam, gdzie być powinni. Po 7 minutach drzwi otworzyły się znowu i zobaczyli w nich Buddę. Wszedł, schował do kabury pistolet i bez słowa podłączył się do wpiętego do konsoli deka. Po pół minucie odłączył się i powiedział z uśmiechem: - Według komputerów w ciągu ostatniej pół godziny nie wydarzyło się absolutnie nic. Możemy iść. Strefa najlepiej strzeżona to laboratorium numer 4. Drzwi otworzyły się i wszyscy, poza Barbarą, w szyku ubezpieczonym ruszyli w stronę laboratorium.
etlan i Akiko obserwowali otoczenie. Wprawdzie wszystkiego pilnowała z biura ochrony Barbara, ale pewne odruchy są silniejsze. Zwłaszcza te, które ratują życie. Hondo z Buddą majstrowali przy komputerach sterujących syntetyzerami. Chcieli wyciągnąć wszystkie dane na temat "Białego Anioła": wszystkie półprodukty, modyfikacje, technologia, przewidywane działanie. Prawie wszystkie dane, jakie wyciągali były zgodne z przewidywaniami Hondo i stanowiły właściwie tylko potwierdzenie. Prawie wszystkie. Nie zgadzało się tylko przewidywane działanie z faktycznym. Według zapisów w komputerach nie miało być żadnych działań ubocznych. Wygenerowanie takiego proszku było cholernie trudne, ale sprzętu jakim dysponował Mind Improvement nie powstydziłby się nawet FarmaKomm. Tym czasem, jak nie kręcili syntetyzerami, zawsze wychodziło niepożądane działanie uboczne. I zawsze takie samo... Ten fakt bardzo mocno zastanowił Hondo. - Sprawdź dokładnie całą historię oprogramowania komputerów syntetyzerów - powiedział do Buddy. - Ale zrób to naprawdę dokładnie - na pierwszy rzut oka było widać, że coś chodzi mu po głowie. Budda skinął głową i wpiął się do deka. Zapadł się w Matrycę.
udda wszedł na Matrycę i zaczął szukać logów, baz danych systemowych i tego typu pierdół. Po chwili już wiedział, które dane mogą być interesujące, a które nie są warte poświęcania im czasu. Zaczął od baz systemowych, ale tam wydawało się, że wszystko jest w porządku. Inicjowanie systemu operacyjnego, załadowanie oprogramowania do syntetyzerów, kolejne patche. Cholera, wszystko git. Nie, zaraz, tu coś jest nie tak. Mała rysa na oprogramowaniu systentyzerów. Ktoś tu grzebał. Ktoś dobry, bardzo dobry. Nie wiedzieć czemu Buddzie stanął przed oczami obraz dobrze wyrośniętego tygrysa syberyjskiego, ale szybko otrząsnął umysł z tego obrazu. Zostawił bazę danych, bo z niej nic nie wynikało i podszedł do loga. Ale nie był przy nim pierwszy. Nie wiadomo skąd pojawił się biały jednorożec ze srebrnym, skręconym rogiem. Popatrzył na Buddę swoimi czarnymi, mądrymi oczami i dotknął rogiem loga. Jego obraz zamazał się i znikł. Zanim Budda zdążył zareagować, jednorożec przeskoczył do bazy systemowej i również dotknął jej swoim rogiem. Efekt był ten sam, baza danych znikła. Po chwili ten sam los spotkał oprogramowanie syntetyzerów. Budda był oszołomiony. W ułamku sekundy zniszczono wszystkie dowody manipulacji. Dobrze, że chociaż zdążyli przeładować pozostałe dane do swoich chipów pamięciowych. Jednorożec spojrzał się jeszcze raz na Buddę. Netrunner miał wrażenie, że piękne zwierzę uśmiechnęło się do niego. Jednorożec stanął dęba i pogalopował w pustą przestrzeń. Po chwili rozpłynął się w powietrzu. Budda wylogował się.
iałeś rację - powiedział Budda do Hondo, ale nie chciał na razie tłumaczyć w jakim względzie. - Spadamy stąd. Cała czwórka wyszła z laboratorium i skierowała się do biura ochrony. Barbara otworzyła im drzwi. Nie pytała o nic, chociaż widziała, że coś się wydarzyło. Budda bez słowa podłączył się do deka wpiętego w konsolę. Zainstalowane tam oprogramowanie nie tylko robiło głupka z kamer, zamków i logów systemu bezpieczeństwa, ale również przeszukiwało wszystkie dostępne komputery i katalogowało znalezione dane. Budda przyjrzał się, co znalazł komputer. Większość to chłam, ale były tam również dwie bazy danych zatytułowane "Pracownicy" i "Eksperyment Tornado". Obie były zaszyfrowane. Budda nie namyślając się wiele skopiował je na chip pamięciowy. Popracuje nad nimi w domu. Uruchomił ostatni program zainstalowany w deku i odłączył się od niego. Wyjął z deka chip z zapisanymi bazami danych i schował go do podskórnej kieszeni. To samo zrobił z chipami pamięciowymi zapisanymi w laboratorium. Kieszenie były ekranowane i w razie czego ciężko będzie je znaleźć. Z małego plecaczka wyjął niewielki ładunek termitowy, który zrobiła dla niego Akiko i podłączył go do deka. - Gotowi? - spytał. Pozostali kiwnęli głowami. Budda rzucił jeszcze okiem na displaye kamer i wcisnął "Enter" na deku. Klawiatura zablokowała się, a na displayu zaczął odmierzać się czas. 10 minut. Drzwi otworzyły się i wszyscy ruszyli tą samą drogą, którą tu przyszli. Wszystkie drzwi otwierał się w odpowiedniej chwili, kamery patrzyły w inną stronę. Po prostu program odtwarzał w odwrotnej kolejności odtwarzał działania Buddy, gdy to on sterował systemem bezpieczeństwa. Po 6 minutach byli na zewnątrz. Wsiedli do swoich samochodów i odjechali różnymi trasami do domu. Po następnych 4 minutach dek doszedł w swoim odliczaniu do zera i wysłał po kablu krótki impuls. Spłonka detonowała i termit zaczął płonąć. Detektory wykryły podwyższoną temperaturę i powiadomiły o tym komputer ochrony. W budynku włączył się alarm przeciwpożarowy. Dwaj pozostali ochroniarze ruszyli biegiem w stronę biura ochrony, wywołując swojego kumpla przez radio. Bez efektu. AudioVox w biurze ochrony wypowiedział polecenie założenia maski tlenowej przez ochroniarza, gdyż za 15 sekund zostaną uruchomione gaśnice halonowe. Ponieważ przez minutę schowek z maską nie został otwarty, komputer uznał, że ochroniarz jest nieprzytomny i chroniąc jego życie, zmienił dyspozycję. Zamiast gaśnic halonowych uruchomiły się wodne. Strugi zimnej wody zaczęły zraszać pomieszczenie. Płonący termit daje temperaturę powyżej 3,500 stopni Celsjusza. Pali się nawet w wodzie, bo utleniaczem jest tlenek żelaza i termit nie potrzebuje tlenu atmosferycznego. Ale najciekawszy efekt następuje, gdy płonący termit poleje się wodą. W 3,500 stopni następuje termoliza wody, a chwilę później powstały z termolizy tlen i wodór, na skutek wysokiej temperatury, ponownie zamienia się w wodę. Detonacyjnie. Drzwi w biurze ochrony zdeformowały się tak, że aby wejść do środka, cięto je plazmowymi palnikami przez 2 godziny. Gdy ochrona znalazła się w środku, znalazła tylko pogięty metal i trochę popiołu rozmazanego na ścianach.
etlan i pozostali siedzieli w ciszy i czekali, co powie Budda. Ten myślał jeszcze chwilę, po czym powiedział: - Ktoś grzebał w komputerach Mind Improvement. Zrobił to tak, że nikt w firmie nie zorientował się. Zmianie, choć bardzo subtelnej, uległo dosłownie całe oprogramowanie: bazy systemowe, logi, programy syntetyzerów. - Kto to mógł być? - spytała rzeczowo Barbara. - Ktoś cholernie dobry. Analizowałem te dane, które udało mi się skopiować. Szukałem "odcisków palców". - Na programach? - zapytał lekko zdezorientowany Hondo. - Tak. Każdy netrunner, a zwłaszcza tej klasy, ma pewne swoje metody i przyzwyczajenia, które potem można wypatrzeć w modyfikacjach. Ale tych modyfikacji nie znam - powiedział Budda i sam był lekko zdziwiony tym stwierdzeniem. Znał właściwie wszystkich najlepszych netrunnerów na świecie. Oczywiście nie osobiście, jeżeli spotkania na Matrycy są "nieosobiste". - Jaki z tego wniosek? - spytał Ketlan i aż bał się odpowiedzi, o której myślał. Nie pomylił się. - Tygrysy. To zamknięty krąg i nikt ich właściwie nie zna. Nawet gdy odchodzi się z Armii, to nikt nie wspomina, że był tygrysem - Buddzie wcale się to nie podobało. - A kodowane bazy? - spytała Akiko, bo miała wrażenie, że Budda trzyma w zanadrzu jakąś bombę. - A, tu pełne sukcesy - twarz Buddy rozjaśniła się. - Podparłem się Rafflesem i zapoznałem się z wynikami. Najpierw pracownicy. Szefem projektu "Tornado" jest profesor Callahan: psychiatra i farmaceuta w jednym. To on był pomysłodawcą projektu. Jego asystentką jest doktor Sylvia van der Aa. - Co za kretyńskie nazwisko... - westchnęła Barbara. - Też zauważyłem i sprawdziłem: jej rodzina pochodzi z Niderlandów, to dlatego. Ale dużo ciekawsza jest jej historia. Praca zawodowa to wafel: kilka praktyk, 2 samodzielne prace, potem MI. Samo gęste, to jej studia. Studiowała za stypendium, które suma sumarum zafundowała jej... - Budda zawiesił na chwilę głos. - ...Armia. Nikomu nie zrzedła mina. Byli już wystarczająco dobici. - To znaczy, że ma co najmniej dług wdzięczności w stosunku do Armii, chociaż w Armii nazywa się to inaczej. Mogła więc wpuścić do sieci MI program przygotowany przez tygrysy. - Dobra, porozmawiamy z panią doktor. Trzeba jej będzie tylko wyczyścić potem pamięć. I tak za dużo tu powiązań z zielonymi mundurkami - Ketlan nie miał najwyraźniej ochoty, ażeby Armia zaczęła przyglądać im się bliżej. - A co z tym "Tornado"? - To właśnie cały zapis eksperymentu, w wyniku którego powstał "Biały Anioł". Oczywiście już "poprawiony". I ma te same odciski palców - Budda był zdegustowany. Pozostali zresztą również. - I jeszcze jedno. Trzech ochroniarzy w Mind to byli sierżanci. Ketlan nie skomentował tego faktu. Na dziś miał zdecydowanie dość.
anią doktor znaleźli bardzo szybko. Wprawdzie nie u niej w domu. W wiadomościach. Jej Porsche zderzyło się wczoraj wieczorem z 18-kołową ciężarówką i momentalnie stanęło w płomieniach. Policyjna analiza stwierdziła, że Sylvia van der Aa miała we krwi 1,2 promila. Jednak bezpośrednią przyczyną wypadku było pęknięcie przewodu hamulcowego. Orzeczono, że kierowca ciężarówki nie ponosi żadnej winy i umorzono śledztwo.
dy BMW Ketlana zatrzymało się wieczorem pod domem profesora Callahana, pierwszym widokiem, który rzucał się w oczy były 2 radiowozy i ambulans. Akiko spojrzała na niego. Oboje mieli niewyraźne miny. Wysiedli z samochodu i podeszli bliżej. Zobaczyli jak policjant rozmawia z dwiema czarnymi 16-tkami ubranymi jak dziwki. Z domu wyszło dwóch sanitariuszy pchających nosze na kółkach z czyimś ciałem w worku. Po chwili wyszedł lekarz. Ketlan zauważył, że Akiko rozmawia z jakąś starszą kobietą w kapciach. Po chwili podeszła do Ketlana i powiedziała: - Spóźniliśmy się. To profesor. Te dwie czarne laseczki to dziwki, które były z nim. Podobno przedawkował afrodyzjaki i dostał zawału. - 65-letni facet, 2 młode dziwki i afrodyzjaki... Hmm... - Ketlan nie skomentował tego faktu. W milczeniu wrócili do samochodu.
ała piątka siedziała w milczeniu, popijała drinki i tępo patrzyli w holo. Właśnie leciały wiadomości wieczorne. - ... miał miejsce zuchwały napad na apartamenty w budynku przy 43-ciej. Bandyci, liczący na duży i łatwy łup, byli bardzo zuchwali i brutalni. Napotkali jednak na opór niektórych mieszkańców, w wyniku czego wywiązała się bezładna strzelanina. Jej ofiarami jest 2 mieszkańców budynku. Pierwszym z nich jest Richard B. Halloway, drugim...
Budda bez słowa wyłączył holo.
ziękuję wam bardzo. Pozostałe 10,000 już... - korp z Trauma Teamu przeleciał palcami po klawiaturze. - ...przelałem na wasza konto. Wyniki są bardzo dobre. Pewnie, że dobre, pomyślał Ketlan. Raport ukrywał pewne fakty, ale był tak napisany, że musiał zadowolić korpa. Poznali proszek, nowych dostaw nie będzie, kasa znowu zacznie szerokim strumieniem płynąć do TT. Do tego perfumy Barbary. Sam miód... Ketlan i Barbara wstali, skinęli głowami i bez słowa wyszli.
boje podeszli do BMW. Nie mieli ochotę na rozmowę. Fakt, że zarobili forsę, był budujący. Ale pozostał pewien niedosyt, bo właściwie ktoś bardzo dokładnie zatarł ślady. Nawet tych 3 byłych sierżantów pracujących w ochronie MI ulotniło się bez śladu. Usiedli wygodnie w fotelach. Ketlan nacisnął taster, turbina zamruczała. To poprawiło mu trochę humor. Sam poprowadził samochód do domu.
akieś 50 metrów od budynku Trauma Teamu stała zaparkowana zielona Toyota. Siedzący w niej facet bardzo uważnie obserwował wejście. W pewnym momencie zobaczył wychodzącą z budynku parę: potężnie zbudowanego Irlandczyka i dobrze zbudowaną blondynę w czarnej skórze. Pomyślał, że to chyba oni. Tak, to tego faceta widział w celowniku swojej Arasaki. Aparat sprzężony z cyberokiem z zoomem strzelił 3 fotki. Na następnej fotce utrwalił BMW tak, aby było widać numery rejestracyjne. Facet uśmiechnął się do siebie i pojechał w przeciwną stronę. |