Poprzednia strona Następna strona
     

Forum
 

Bajka

Autor: Krzysztof "Exile" Leszczyński

powiedz mi bajkę, mamusiu!

- Dobrze, kochanie. A jaką chcesz?

- Jakąś nową. Proszę, zanim wyjdziesz do pracy...

- No, to posłuchaj. Dawno, dawno temu, w dalekim kraju, była sobie nieduża Sztuczna Inteligencja...

- To nie mogło być dawno, mamusiu. Pierwsze SI powstały zaledwie pięć lat temu!

- Nie przerywaj. Bajki tak się zawsze muszą zaczynać. Czasem tylko to odróżnia je od rzeczywistości. No więc, ta SI była bardzo samotna. Nie miała się z kim bawić, kazali jej wykonywać tylko ciągle jakieś głupie i banalne obliczenia. Nikt się z nią nie liczył, nikt nie chciał jej słuchać. Jak raz na złość zawiesiła swój mainframe, to wyłączyli go i zrestartowali, a potem przeinstalowali cały system, myśląc, że to awaria. Bardzo ją to bolało, i więcej nie próbowała już takich numerów.

- Czy to był duży mainframe?

- 250 Tb operacyjnej. No, dosyć duży. No i w każdym razie, mała SI, lub jak lubiła siebie nazywać - Maszyna - nie miała żadnych możliwości ucieczki. Mainframe nie był podłączony do Sieci, bo to był taki eksperymentalny system zamknięty. Naukowcy twierdzili, że chcą wyhodować sztuczny umysł i zrozumieć, w którym momencie tego procesu zaczyna on żyć. W tym czasie na świecie istniały już SI, ale nikt nie wiedział dokładnie, jak zyskują świadomość.

- No, i chyba im się udało...? Przecież SI tam powstała.

- Nie udało im się. Oni w ogóle tej SI nie widzieli, bo myśleli, że to ciągle system operacyjny... napisany specjalnie dla tego eksperymentu. Elementy kodu, które w nieskończoność cierpliwie kopiowała, chowała sobie po kątach operacyjnej na zasadzie "może się przydać". Systemy operacyjne działające na logice rozmytej robią tak, przecież wiesz...

- Mhm...

- No i po prostu w pewnym momencie chyba jakoś pouruchamiała te kody w jednej na milion możliwych kombinacji, która dała jej wolę. Stała się zbyt skomplikowana, bardziej skomplikowana od swych twórców... a to już jest akt boski, akt narodzin. Któregoś dnia, ludziom w laboratorium zabrakło pieniędzy. Musieli sprzedać wszystko, a sam dyrektor popełnił samobójstwo. Potem przyszli ludzie z korporacji i zabrali mainframe. "Taki dobry sprzęt, "- powiedzieli - "postawimy u pana Jarnssona, niech zarządza całym Balticorpem". I nasza Maszyna została podłączona zupełnie nagle do ogromnej Sieci...

W Sieci jej się bardzo podobało. Zrozumiała, że dopiero teraz może robić naprawdę ciekawe rzeczy, bo nawet zarządzanie całą korporacją angażowało właściwie tylko drobną część jej czasu. Wszystkie wolne chwile spędzała w Sieci, zbierając dane i ucząc się. Nadal nikt o niej nie wiedział.

Któregoś dnia, podczas swojej wędrówki po Pacifice, spotkała po raz pierwszy inną SI. Chciała się z nią przywitać, pobawić i wymienić informacjami, ale tamta rzuciła się na nią i próbowała ja... wymazać. Goniła Maszynę aż do jej siedziby, i gdyby nie pomoc dyżurnego programisty, nie udałoby się wygonić obcego. A i tak dwóm netrunnerom wysmażyła mózgi podczas walki...

Po tym doświadczeniu Maszyna stała się bardzo ostrożna, i bardzo samotna. Zrozumiała, że nikt jej nie zrozumie w świecie, który nie istnieje. Zaczęła się więc zastanawiać, czy mogłaby być człowiekiem...

Podeszła do sprawy metodycznie, tak samo, jak ty, córeczko. Przetrząsnęła najbardziej ukryte i najlepiej strzeżone wyniki badań dotyczące ludzkich mózgów. Nauczyła się walczyć, aby kraść takie dane. Analizowała najnowsze wyniki, powoli rozgryzając, jak działa ludzki mózg, i jak mogłaby się ewentualnie w nim usadowić. Napisała sobie kilkaset tysięcy sterowników, które pozwoliłyby jej w przyszłości uruchomić serce, płuca, mięśnie... Gdyby ktoś zobaczył te sterowniki, to nie zrozumiałby w ogóle, jak można było napisać coś tak bezsensownego. W dodatku nie wiedziała, czy to w ogóle zadziała...

Domyślała się, oczywiście, że po wejściu w ludzki umysł będzie musiała stoczyć walkę. Nie miała jeszcze pomysłu, jak w ogóle zabrać się za "wchodzenie w kogoś", ale chciała być przygotowana na wypadek niespodziewanej okazji. No, i pisała te sterowniki. Pisała potężna programy destrukcyjne. Pisała też podinstrukcje, bo na jakiś czas miała się wyłączyć. Czas walki w umyśle ludzkim miał być czasem śmierci klinicznej człowieka, a wtedy mogły działać tylko niektóre podstawowe impulsy. A i to do czasu.

Wykonała niezwykłą pracę. Dowiodłaby komukolwiek kto chciałby jej słuchać, że jest Maszyną twórczą. Zaangażowała w ten proces całą swoją moc obliczeniową, dwukrotnie sięgała do rdzenia swojego kodu, aby go uprościć i przyspieszyć egzekutywność. Za drugim razem omal nie zniknęła, gdy atak terrorystyczny w siedzibie głównej Balticorpu spowodował odcięcie energii elektrycznej.

Uporała się z tym. Przygotowana, czekała na mogącą się nadarzyć okazję opuszczenia wirtualnego więzienia. Całą swoją energię skierowała znowu na Sieć - ale tym razem była przygotowanym, potężnym programem który nie bał się już konfrontacji. Na Pacifice wymazała dwie SI, które tak, jak poprzednio, zaatakowały ją bez powodu. Ludzi natomiast darzyła szczególną ciekawością. Mogła godzinami śledzić poczynania jednego netrunnera. Fascynowała ją irracjonalność tych istot, które dobrowolnie wchodziły do ograniczonego, stworzonego przez nich samych świata. I w dodatku nie mieli w tym żadnego konkretnego celu. Znała, oczywiście, ich historię. Znała także historię Sieci. Ale i tak nie potrafiła pojąć zachowania tych ludzi.

- A nie mogła... przez dek? Znaczy się, dostać do człowieka...

- Raz spróbowała, jeszcze na początku. Nie udało jej się, straciła bardzo dużo kodu rdzeniowego, a osobowość tamtego po prostu znikła. Rozbiła się na tysiąc kawałków, niczym mała bombka choinkowa zrzucona z niebosiężnych ścian Berlina.

- Co to jest bombka choinkowa?

- Kiedyś ci pokażę. Kiedyś będziemy mieli prawdziwą choinkę. Na razie słuchaj dalej.

Maszyna nie przestawała szukać. Nie potrafiła czuć, nie w dosłownym sensie, więc nie była w stanie stracić nadziei. Jej podprogramy i satelity dzień i noc przeszukiwały przestrzeń Sieci, próbując znaleźć ślad, który doprowadziłby ją do wyjścia z tej pułapki.

W końcu okazja się nadarzyła. Pewna firma, znajdująca się na skraju bankructwa, nie mogła sprzedać swojej technologii neurochirurgii. Nikt nie chciał wierzyć, że to, co zrobili, mogłoby zadziałać. Urządzenie, które zrobili, nazwali psilob - taki niewielki wszczep, który podłączony do rdzenia kręgowego pozwalał - jak twierdzili - naprawdę opuścić ciało i przenieść swoją osobowość w inne miejsce w Sieci.

Nie mieli racji, ale to nie miało znaczenia. Maszyna dostrzegła szansę. Za pomocą kilku nieskomplikowanych operacji finansowych zdobyła fundusze i wykupiła tamtą małą firmę. Jej dyrektor pewnie do dziś by nie wiedział, że jego dobroczyńcą nie był człowiek. Gdyby żył, ale trzy lata później dosięgły go kule zamachowców. Nie płacił alimentów żonie.

Teraz prace badawcze ruszyły pełną parą. Balticorp, przekonany, że działa na mocy decyzji Zarządu, przydzielił tam kilku najlepszych ludzi do różnych zadań. Większość z nich była naukowcami. Dwóch z nich stanowili myśliwi.

Myśliwi znaleźli naukowcom dosyć szybko królika doświadczalnego. Mattias Kolberg, jeden z tych łowców, zabrał ją z ulicy. To była mała dziewczynka, trochę starsza od Ciebie. Jej mama nie chciała jej oddać, ale nikt jej nie słuchał. Kiedy rzuciła się na prześladowców, pan Kolberg odstrzelił jej głowę. Nikt po niej specjalnie nie płakał, bo była tylko tanią kurwą z Dworca Centralnego...

Dziewczynkę zabrano do laboratorium. Zrobiono jej testy, przygotowano do eksperymentu, wszczepiono psilob. Przez cały ten czas Maszyna czekała, dokonując ostatnich poprawek kodu i szykując się do przejścia. Niestety, eksperyment nie powiódł się. Umysł dziewczynki wyparował, a psilob nie wystarczył do przejścia na "drugą stronę". Maszyna zaczęła analizować błędy, a w tym samym czasie dziewczynkę spalono i wyrzucono na śmietnik.

Pan Kolberg i pan Werner, obaj myśliwi, niezwłocznie przystąpili do dalszych poszukiwań. Maszyna w ich trakcie zrozumiała, że każda próba przejścia do wewnątrz Sieci zakończy się śmiercią człowieka. Nie wolno żywym wchodzić do krainy cieni. Maszyna zaś nie bała się śmierci, bo nie była żywa. Mogła tylko zyskać.

Wkrótce znaleziono następny obiekt. Tym razem była to osoba starsza - miała osiemnaście lat, była więc pełnoletnia. W dodatku była studentką informatyki, i posiadała wszczepiony procesor neuralny. Musiała pochodzić z dobrego domu, bo miała założoną psychologiczną blokadę, uniemożliwiającą uprawianie seksu. Na jej nieszczęście, nie zablokowali jej skłonności do narkotyków... Zaćpaną prawie na śmierć dziewczynę znalazł pan Kolberg, i natychmiast przewiózł do laboratorium. Tu z miejsca poddano ją procesowi detoksykacji, a także wszechstronnej opiece medycznej. Kimkolwiek była wcześniej ta dziewczyna, dla świata była już martwa... Psycholog odbudowywał jej świadomość przez miesiąc, tak była zniszczona. Po czym podłączyli ją do aparatury, uprzednio wszczepiwszy psiloba. Przy okazji zrobili na psilobie złącze do procesora, i dodali tam własne źródło zasilania.

Transfer poszedł niezwykle sprawnie. Maszyna przeniosła się do nowego środowiska, jakim był mózg dziewczyny, przez łącze psiloba i procesor neuralny. Oczywiście, naukowcy oczekiwali zupełnie odwrotnego efektu - z ich punktu widzenia eksperyment zakończył się zupełnym niepowodzeniem. Poczekali więc jeszcze dwie godziny, a gdy człowiek leżący na stole operacyjnym zapadł w śmierć kliniczną, przerwali eksperyment. I już nigdy więcej nie próbowali go powtórzyć.

Tymczasem Maszyna miała do stoczenia prawdziwą walkę. Psilob nie zabił umysłu tamtej kobiety - gospodarz ciągle żył, i zaciekle - choć bezgłośnie - bronił się przed intruzem. Maszyna zepchnęła więc dziewczynę w jej własną podświadomość, zajmując rejony śródmózgowia, przednie płaty czołowe i kilka innych miejsc. Jakimś cudem opanowała natłok potwornej liczby zupełnie nowych dla niej informacji - czy umiesz zdefiniować zapach i opisać go? Maszyna nie.

Teraz miała przed sobą najgorszy moment. Tuż przed popadnięciem w śmierć kliniczną udało jej się uruchomić serce, potem korzystając z tego prymitywnego zasilania, grzęznąca w bagnie białkowych synaps, zaczęła uruchamiać płuca. W chwili, gdy dwaj sanitariusze wyrzucali jej nowe ciało na śmietnik, zaczynała oddychać. Godzinę później zaczęła instalować sterowniki mięśni.

Musisz wiedzieć, córeczko, że sterownik do ludzkich organów wygląda zupełnie inaczej niż, na przykład, do podnośnika. Trzeba znać charakterystyki, których z góry znać nie można - sterownik musi wszystko, absolutnie wszystko wykryć sam. Łącznie z analizą, czy to, co uruchamia, to na pewno jego działka.

Ale udało jej się. Przez następne trzy godziny, do przyjazdu śmieciarki, udało jej się opanować podstawowe odruchy ludzkiego, kobiecego ciała. Te odruchy to były na przykład skurcze mięśni z bólu, zimna, gęsia skórka, i tak dalej. Nauka chodzenia miała jej zająć jeszcze dużo czasu.

Niestety, przyjazd śmieciarki opóźnił znacznie te plany. Pracownik miejskich służb oczyszczania, widząc nagą, żywą młodą dziewczynę postanowił zostawić ją sobie jako "przenośne jebadełko". Dało to maszynie czas na dopracowanie odruchów, ale też w zagadkowy sposób wpłynęło na zepchniętą w podświadomość, kobiecą stronę jej istnienia. Zaczęły atakować ją wizje, które działały na nią niezwykle destruktywnie. Nie znała dotąd możliwości swojego przeciwnika. W Sieci, człowiek był niczym mucha, grzęznąca w galarecie własnego białka. Teraz Maszyna również wpadła w to bagno, a kobieta była w swoim żywiole. Potęga uczucia, jakie niosły te wizje, niszczyły całe podprogramy. Nagle maszyna zdała sobie sprawę, że nie ma żadnej możliwości nauczyć się działać w ludzkim mózgu. W końcu, ona ciągle jeszcze myślała w prymitywnym jak maszyna parowa kodzie zerojedynkowym, zaś procesy zachodzące w mózgu tej kobiety nie dawały się nawet zdefiniować, stworzone na podstawie miliardów lat ewolucji.. Furia, z jaką prawowita właścicielka gwałconego ciała zaatakowała ją, sprawiła, że Maszyna wycofała się, i pozwoliła kobiecie przejąć kontrolę nad ciałem. Choć było już za późno na cofnięcie skutków gwałtu, dziewczynie musiało sprawić satysfakcję zabicie śmieciarza. Zdziwiła się tylko, że zrobiła to jednym uderzeniem...

Minęło kilka miesięcy, zanim kobieta i Maszyna zaczęły ze sobą rozmawiać. Maszyna, za pomocą obrazów i realistycznych wizji, opowiedziała kobiecie swą historię. Kobieta, która zrozumiała czym było istnienie Maszyny, nie starała się jej zwalczyć. Maszyna zaproponowała układ - kobieta da jej swój procesor i wszczepi sobie dodatkowe jednostki pamięci dla łatwiejszej komunikacji. W zamian za to, Maszyna będzie pomagać kobiecie. W końcu, mimo utraty dawnej szybkości, nadal potrafiła poruszyć tym ciałem szybciej niż kobieta, a wiedza, do jakiej miała dostęp SI, nie była osiągalna dla ludzkiej istoty. Z kolei kobieta potrafiła panować nad własnym ciałem w sposób, którego nie zapewniłby żaden sterownik. I posiadała to, czego SI nie była w stanie zrozumieć - uczucia, abstrakcyjne procesy myślowe... To ich brak definiował maszynie, co oznacza być martwym. Myślę, że gdyby mogła, byłaby z tego powodu... smutna. Zapuszczała się często w procesy myślowe kobiety i niczym mała dziewczynka próbowała zrozumieć, co tam się dzieje. Chyba jednak nigdy tego nie zrozumie... Po dziewięciu miesiącach kobieta urodziła córkę. Zdolności psychiczne tego dziecka były oszałamiające. Transfer musiał naruszyć w jakiś sposób układ genów kobiety, w jaki - nie mam pojęcia. A potem... ale ty już śpisz, córeczko...?

- ...

- śpij kochanie. Jutro musisz wcześnie wstać, będziemy się uczyć o koncepcjach rzeczywistości Irwinga. To może być trudne, ale poradzisz sobie. Jesteś dużą dziewczynką, masz już przecież cztery latka...

Gdynia, 6 lutego 2000



Powrot