Pożegnanie
Autor: "Pinky"
"Jestem prostym człowiekiem. Trudno mi ocenić dzieło Pinkie`go. Wam przyjdzie to pewno zdecydowanie lżej. Autor twierdzi, że to klimat wiersza odpowiada cyberpunkowemu gotykowi. Trudno nie przyznać mu racji..."
Mike "Vendeta" Tarnowski
Bezlitośnie pięścią wiatru obudzony
Zesztywniały niczym Komandora posąg
Cień swój własny rozdeptując w śniegu boso
Nie wiadomo z której Cyborg nadszedł strony
Spoza luster okien beznadziejnie martwym
Spoglądała ziemia z głębin swych zmarzniętych
W łopoczący niebios siny i przeklęty
Płaszcz Draculi w lichy strzęp przez wieki rozdarty
Kontaktowe szkła matowych pustych oczu
Przemijania pozbawione i przestworu
Jak stępione ostrza zżartych rdzą toporów
Próbowały znale?ć drogę w stromym zboczu
Szklana góra kryła szczyt swój w mgłach odwiecznych
Ostry lód rwał żyły kabli i zamrażał
Krew jak wino w mrocznych nawach i ołtarzach
Którym dawno nie zwiastował Chór Słoneczny
Twierdza cięła baszt mieczami gęsty opar
Błysk pioruna zakwitł ciosem halabardy
Wicher rozbił go na twarzy w gwiazd miliardy
Gdy zadudnił Cyborg ciałem w rdzawe wrota
Z ust wypłynął zwój perforowanej taśmy
Elektrolityczna łza wyryła w śniegu
Epitafium wciąż zachmurzonemu niebu
Na powiekach krople śnieżnych monet zgasły
Uduszony w soplach trumny kryształowej
Wrzask drzew zacichł ręką mrozu obdzieranych
Z liści włosów i zakutych jak w kajdany
Aż po nerwy w twarde obręcze lodowe
Wypróchniałe zęby pni samotnych sosen
Wiatr-szaleniec powyrywał z korzeniami
Delikatny z lodu dziko zdarł pergamin
Gwiżdżąc w dziuple śmiał się podniesionym głosem
Pinky. 2001 Styczeń
|